Cześć wiem, że rozdział trochę późno, sorki. W dodatku jest mega krótki, ale moja wena sobie zrobiła wcześniejsze wakacje :p zapraszam do czytania i komentowania :)
Ka$ka
~~~~~~~~~~
moja ulubiona muzyczka :)
Obudziłam się. Spojrzałam na zegarek, jest ok.10. Walnęłam się w twarz, bym choć trochę oprzytomniała i podniosłam się z łóżka. Podreptałam do łazienki. Wzięłam prysznic. Wyjrzałam za okno w celu sprawdzenia pogody, nie było zbyt ciepło, więc ubrałam jeansy, podkoszulek i bluzę dresową na zimne dni. Zeszłam do kuchni, tak jak w tamtym roku wszyscy siedzieli przy stole jedząc śniadanie. Nie wszyscy, nie ma taty.
-Cześć wszystkim.-powiedziałam siadając przy stole.
-Dzień dobry córeczko.-odpowiedziała mama.
-Cześć siostrzyczko.-powiedział mój młodszy brat.
Jedliśmy śniadanie, gdy przez otwarte okno wpadła Neropa z listem w dziobie. Wzięłam od niej list, a ona wyleciała z pokoju. Otworzyłam wiadomość i przeczytałam. List był od Harrego z wiadomością, że tęskni i że Dursleyowie tym razem nie zabrali mu niczego związanego z magią.
-Od kogo?-zapytał Peter.
-Nie denerwuje was to, że przyniosła go sowa?-zapytałam zdziwiona.
-Nie.-odpowiedziała mama.-Powiesz nam od kogo?
-Od mojego chłopaka.-oświadczyłam.
-Masz chłopaka?-zapytał Michael.
-Tak.
-Widziałem go, niezły gość.-powiedział Peter.
-Jak ma na imię?-zapytała mama.
-Harry.-odpowiedziałam cały czas zdziwiona.
-Może zaprosisz go na trochę do nas?-zaproponowała.
-Nie no nie wierzę. Dowiadujesz się, że mam chłopaka, zapraszasz go do siebie na wakacje, w ogolę go nie znając. Kim ty jesteś i co zrobiłaś z moją mamą?
-Przejrzałam na oczy. Ale na prawdę go zaproś, niech przyjedzie z rodzicami.
-On nie ma rodziców.
-Dlaczego?
-Jego rodzice zginęli, bo zabił ich potężny czarnoksiężnik, zginęli za niego. Oni też byli czarodziejami, tak jak ja. I tata. Harry mając rok w jakiś sposób odbił zaklęcie uśmiercające czego nikt nigdy nie dokonał. I teraz mieszka z wujostwem, z mugolami, a Voldemort chce go co roku zabić. Ja jak zwykle zawsze go ratuję, chociaż w tym roku to on uratował mnie.
-Uratował cię?-zapytał mama, zupełnie przerażona.-Co się stało?
-Tata powiedział mi że mam o coś spytać Dumbleodra, więc chciałam do niego iść, a Malfoy, no wiecie ten co był tu przez wakacje, zaprowadził mnie do Ministerstwa i tam był Voldemort. Chciał mnie zabić, ale ja się poddałam, bo stwierdziłam że tylko tak dam radę ,,kupić" Harremu trochę czasu na ucieczkę. Ale Harry wcale nie miał zamiaru uciekać, odnalazł mnie i uratował. W tej bitwie straciłam przyjaciela. Syriusz był chrzestnym Harrego, a ja muszę go pomścić, obiecałam to Syriuszowi, Voldemortowi, Harremu. Obiecałam to sobie.
-Nie ma mowy, zabiją cię.
-Może, ale najpierw ja zabiję jego. Zrozumcie, to nie jest wasz świat, w którym jest spokój i nikt się nie musi o nic martwić. Mój świat, świat magii jest w strasznym niebezpieczeństwie, a ja mam zamiar pomóc mu odzyskać bezpieczeństwo. Jeśli trzeba będzie, umrę, ale umrę za coś w co wierzę.
-Zawsze byłaś buntowniczką i przywódcą. Uważaj na siebie kiedy będziesz zbawiać świat.-powiedziała mama.
-Dzięki.-odpowiedziałam po czym zjedliśmy wspólnie śniadanie.
Ka$ka
~~~~~~~~~~
moja ulubiona muzyczka :)
Obudziłam się. Spojrzałam na zegarek, jest ok.10. Walnęłam się w twarz, bym choć trochę oprzytomniała i podniosłam się z łóżka. Podreptałam do łazienki. Wzięłam prysznic. Wyjrzałam za okno w celu sprawdzenia pogody, nie było zbyt ciepło, więc ubrałam jeansy, podkoszulek i bluzę dresową na zimne dni. Zeszłam do kuchni, tak jak w tamtym roku wszyscy siedzieli przy stole jedząc śniadanie. Nie wszyscy, nie ma taty.
-Cześć wszystkim.-powiedziałam siadając przy stole.
-Dzień dobry córeczko.-odpowiedziała mama.
-Cześć siostrzyczko.-powiedział mój młodszy brat.
Jedliśmy śniadanie, gdy przez otwarte okno wpadła Neropa z listem w dziobie. Wzięłam od niej list, a ona wyleciała z pokoju. Otworzyłam wiadomość i przeczytałam. List był od Harrego z wiadomością, że tęskni i że Dursleyowie tym razem nie zabrali mu niczego związanego z magią.
-Od kogo?-zapytał Peter.
-Nie denerwuje was to, że przyniosła go sowa?-zapytałam zdziwiona.
-Nie.-odpowiedziała mama.-Powiesz nam od kogo?
-Od mojego chłopaka.-oświadczyłam.
-Masz chłopaka?-zapytał Michael.
-Tak.
-Widziałem go, niezły gość.-powiedział Peter.
-Jak ma na imię?-zapytała mama.
-Harry.-odpowiedziałam cały czas zdziwiona.
-Może zaprosisz go na trochę do nas?-zaproponowała.
-Nie no nie wierzę. Dowiadujesz się, że mam chłopaka, zapraszasz go do siebie na wakacje, w ogolę go nie znając. Kim ty jesteś i co zrobiłaś z moją mamą?
-Przejrzałam na oczy. Ale na prawdę go zaproś, niech przyjedzie z rodzicami.
-On nie ma rodziców.
-Dlaczego?
-Jego rodzice zginęli, bo zabił ich potężny czarnoksiężnik, zginęli za niego. Oni też byli czarodziejami, tak jak ja. I tata. Harry mając rok w jakiś sposób odbił zaklęcie uśmiercające czego nikt nigdy nie dokonał. I teraz mieszka z wujostwem, z mugolami, a Voldemort chce go co roku zabić. Ja jak zwykle zawsze go ratuję, chociaż w tym roku to on uratował mnie.
-Uratował cię?-zapytał mama, zupełnie przerażona.-Co się stało?
-Tata powiedział mi że mam o coś spytać Dumbleodra, więc chciałam do niego iść, a Malfoy, no wiecie ten co był tu przez wakacje, zaprowadził mnie do Ministerstwa i tam był Voldemort. Chciał mnie zabić, ale ja się poddałam, bo stwierdziłam że tylko tak dam radę ,,kupić" Harremu trochę czasu na ucieczkę. Ale Harry wcale nie miał zamiaru uciekać, odnalazł mnie i uratował. W tej bitwie straciłam przyjaciela. Syriusz był chrzestnym Harrego, a ja muszę go pomścić, obiecałam to Syriuszowi, Voldemortowi, Harremu. Obiecałam to sobie.
-Nie ma mowy, zabiją cię.
-Może, ale najpierw ja zabiję jego. Zrozumcie, to nie jest wasz świat, w którym jest spokój i nikt się nie musi o nic martwić. Mój świat, świat magii jest w strasznym niebezpieczeństwie, a ja mam zamiar pomóc mu odzyskać bezpieczeństwo. Jeśli trzeba będzie, umrę, ale umrę za coś w co wierzę.
-Zawsze byłaś buntowniczką i przywódcą. Uważaj na siebie kiedy będziesz zbawiać świat.-powiedziała mama.
-Dzięki.-odpowiedziałam po czym zjedliśmy wspólnie śniadanie.
***
Mieszkaliśmy nie daleko plaży, wręcz przy niej. Uwielbiam morzę i plaże. Po południu wybrałam się na mokry piasek. O dziwo była pusta, pewnie dlatego, że było dość zimno jak na lipiec. Usiadłam blisko linii brzegowej, jednak tak, alby fale mnie nie zmoczyły. Wiatr zwiewał moje włosy do tyłu, a ja tylko patrzyłam na horyzont, zastanawiając się czy to właśnie tak musiało być.
Uwielbiam myśleć, patrząc na wodę. W Hogwarcie często wybieram się nad jezioro. Tutaj wszystko wydaje się inne, spokojne. A może dlatego, że niebieski mnie uspokaja, a woda jest niebieska? Tego nie wiem. Ale wiem jedno: Teraz nic nie będzie tak jak dawniej. Wszytko się zmieni. Jeszcze nigdy nie martwiłam się tak o jutro. O to czy przeżyję, czy przeżyją Harry, Ron, Hermiona. Czemu wszytko jest takie trudne? Dlaczego ktoś nie może mi po prostu pokazać drogi, tak jak wtedy gdy miałam 4 lata?
-Bo wtedy wszystko byłoby za łatwe.
Przecież plaża jest pusta. Przynajmniej była minutę temu. Odwróciłam się by spojrzeć, kto to, wiedziałam jedno, to nie mugol, bo mugole nie potrafią czytać w myślach.
-Cześć.-powiedział nieznajomy gdy się odwróciłam.
-MALFOY!!! TY PIEPRZONY SUKINSYNIE!!! JAK MOGŁEŚ MI TO ZROBIĆ???!!! NIE NA WIDZĘ CIĘ!!!-byłam wściekła, co on sobie wyobrażał? Krzyczałam tak, że chyba słyszeli mnie w domu do którego było 4 minut spacerkiem. Podbiegłam do niego i waliłam go pięściami w klatkę piersiową, ponieważ był ode mnie wyższy. On jednak chwycił mnie za nadgarstki i trzymał mocno, uspokajając mnie.
-Keti proszę uspokój się.-powiedział łagodnie.
-Masz czelność jeszcze o coś mnie prosić?!-krzyknęłam.
-Masz prawo być zła.-mówił bardzo łagodnie i spokojnie, w przeciwieństwie do mnie.
-Zła? Ja jestem wściekła!!! Powiedziałeś, że zabierasz mnie do Dumbledora, a tak na prawdę zabrałeś mnie do Voldemorta, na pewną śmierć. Potem znikasz bez śladu i nawet nie mam jak cię za to zabić!!!
-Przecież żyjesz, a ja wróciłem.
-Wróciłeś? Po co? Znowu chcesz mi spieprzyć życie? Odwal się ode mnie raz na zawsze! Masz szczęście, że nie wolno używać mi magii w wakacje!
-Keti przyszedłem tu by cię przeprosić i opowiedzieć jak to wyglądało z mojego punktu widzenia i jaki miałem plan. Zresztą oboje wiemy że zakaz używania magii by cię nie powstrzymał, gdybyś tylko zechciała zrobić mi krzywdę.
-Pieprz się ze swoim punktem widzenia, nie na widzę cię, rozumiesz?!
-Masz prawo, ale posłuchaj mnie.
-Nie!
-KETI!-krzyknął.-Proszę cię tylko o wysłuchanie. Potem możesz mnie pobić, zniszczyć, zabić. Zrobisz co będziesz chciała i tak nie mam po co żyć, jeżeli mnie nie na widzisz.
-Proszę cię, tylko mi znowu nie wyskakuj z tą twoją miłością do mnie!-puścił mnie
-Posłuchaj. Dostałem zadanie by cię sprowadzić do Ministerstwa, do Voldemorta, ale to była tylko cześć tego zadania. Druga część była taka, że miałem cię tam zabić, na oczach wszystkich. Nie mogłem tego zrobić. Nie chciałem tego zrobić. Dlatego skontaktowałem się z Dumbledorem. On powiadomił Zakon. Wiedział, że poradzisz sobie, jednak nie przewidział tego że się poddasz. Gdy zobaczyłem jak oddajesz różdżkę, przeraziło mnie świadomość, że jesteś bezbronna, a ja nie mogę ci pomóc. Później zaczęła się walka, nie wiem czy widziałaś, ale walczyłem z wami, przeciw śmierciożercom. Gdy mój ojciec to dostrzegł, zabrał mnie stamtąd. Teleportowaliśmy się do mojego domu. Od razu oberwałem Cruciatusem. Po zakończeniu bitwy, do mojego domu przybyli inni. Nawet nie wiesz jakimi zaklęciami obrywałem. Chciałem wrócić do szkoły, tylko dlatego, żeby się od nich uwolnić. Niestety nie dałem rady. Mój stan fizyczny był okropny. Miałem złamane dwa żebra, pękniętą kość w lewej ręce, chyba wstrząs mózgu i dużo więcej. Dla mnie to nie był łatwy czas. Przez całe 3 dni leżałem na podłodze w pokoju w którym mnie zostawili, po dawce zaklęć i tortur. Bez jedzenia, wody, środków przeciwbólowych. Chciałem uciec jak najszybciej, jednak po pierwsze nie mogłem się ruszać, a po drugie nie miałem różdżki.
-A teleportacja?-zapytałam.
-Nie było szans. Leżałem w piwnicy w moim domu. Ona jest wykorzystywana do trzymania więźniów, ma bardzo dobrze zabezpieczenia magiczne.
-Kurde, nie wiedziałam, że było tak źle.
-Wczoraj uciekłem, udało mi się odzyskać różdżkę jakimś cudem. W domu było mało osób, musiałem zatrzymać tylko swoich rodziców, ciotkę i Snapa.Tyle, że teraz nie mam gdzie mieszkać.
-Jak chcesz to możesz się kilka dni u mnie zatrzymać.
-Nie mogę, już i tak za dużo namieszałem w twoim życiu.
-To gdzie pójdziesz? Pod most? Nie pozwolę. Chodź.
Poszliśmy do mojego domu. Peter gdy tylko zobaczył Draco do razu się na niego rzucił, ale przerwałam to i wytłumaczyłam mu tak jak Draco wytłumaczył mi, co się na prawdę stało.

Hej! jest już 24 rozdział! zapraszamy!
OdpowiedzUsuńhttp://www.jestes-moim-wrogiem-kochanie.blogspot.com/2014/06/witam-wszystkich-juz-na-poczatku-chce.html
cześć, informujemy, że 25 rozdział pojawił sięjuż na blogu!
OdpowiedzUsuńhttp://www.jestes-moim-wrogiem-kochanie.blogspot.com/2014/06/rozdzia-xxv.html