wtorek, 9 grudnia 2014

39.Tajemnica.

Hej ;) witam na następnym rozdziale :p Mam nadzieję, że się wam spodoba i  że skomentujecie ten post :) miłego czytania.
Ka$ka
~~~~~~~~~~~~
 <<MUZYKA>>

-Co teraz? To oczywiste. Idziemy.
-Kate to jakiś psychopata!!! A my jesteśmy same!- przypomniałam.
-I co z tego? Po prostu damy mu popalić.
          I poszłyśmy na parking, gdzie stało czarne BMW. O maskę opierał się Paul Cooper z rękami w kieszeniach. Miał na sobie jeansy i czarną koszulkę, na twarzy czarne okulary, a na palcu pierścień. Tak w ogóle to po co mu ten pierścień? Kate jak zawsze zdeterminowana i groźna, stanęła przed Paulem i zaczęła krzyczeć:
-CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ?! MAŁO JEJ NIE ZABIŁEŚ!
-Nie zabiłem?- zapytał zaskoczony.
-Jechała przez ciebie z ogromną prędkością! Mogła się zabić!
-Kazałem jej zwolnić! Nie posłuchała!- Kate odwróciła się do mnie z zaskoczonym wyrazem twarzy, przekazałam jej, że to prawda, domyśliła się.
-Co ty sobie wyobr...
-Dobra Kate, dość!-przerwałam jej i zwróciłam się do Coopera podchodząc do niego o krok.- Powiedziałeś mi, że mnie lubisz i, że się ucieszyłeś, jak mnie zobaczyłeś w szkole.- potwierdził skinieniem głowy- Więc dlaczego mnie śledziłeś? Dlaczego pozwoliłeś narażać moje życie? Dlaczego się tak mnie uczepiłeś? Bo dałam ci wczoraj kosza? Bo nie pozwoliłam ci się przelecieć?
-Nie.- odpowiedział po chwili całkowicie zakłopotany.
-Więc dlaczego do cholery robisz to wszystko?
-Po prostu nie mogę się od ciebie odczepić. Przyciągasz mnie. Nie wiem dlaczego.
-Co ty powiedziałeś?-zapytała jak zwykle dociekliwa Kate.
          W tym momencie stało się coś czego nigdy nie będę w stanie sobie wytłumaczyć. Paul podszedł do Kate i stanął z nią twarzą w twarz. Spojrzał w oczy i powiedział:
-Zapomnisz co się tu stało. Będziesz pamiętać, że byłaś w szkole. Keti nie było bo się źle poczuła. Potem poszłaś do domu i się położyłaś.- Kate mrugnęła kilka razy, odwróciła się i odeszła. Tak po prostu mnie zostawiła, a ja z otwarta buzią patrzyłam się na Paula. Spojrzał na mnie i podszedł tak po prostu i również spojrzał mi w oczy.

***
 
          Wstałam strasznie zmęczona. Obudził mnie budzik, więc jest siódma. Musiałam się zbierać do szkoły. Ubrałam się w niebieskie rurki, koszulę w niebiesko-białą kratkę i czarne trampki. Zabrałam torebkę z zeszytami do szkoły i ruszyłam do kuchni. Zjadałam śniadanie z braćmi i rodzicami. O 7:40 wstałam, zabrałam kluczyki do mojego audi i pojechałam do szkoły. Na parkingu, było już całkiem sporo samochodów. Zaparkowałam swój niedaleko wejścia i poszłam do środka. Pod szafką na książki spotkałam Paula. Okazało się, że ma szafkę niedaleko mojej, co będzie kolejną przeszkodą do unikania go. Gdy dzisiaj wstawałam, przysięgłam sobie, że za wszelką cenę będę unikać Paula. Będzie to kurewsko trudne, bo on jest wszędzie. Dosłownie.
          Otworzyłam szafkę i wyciągnęłam podręcznik do biologi i schowałam do torebki.
-Hej- powiedział Paul, podchodząc do mnie.- Jesteś na mnie zła?- zapytał, a ja spojrzałam na niego obojętną miną mówiącą: ,,Odpierdol się chłopie".
          Zamknęłam szafkę i odwróciłam się w przeciwną stronę niż stał Paul. Ruszyłam w stronę biblioteki. Oczywiście on szedł za mną.
-Nie odzywasz się do mnie? -kolejna mina posłana w stronę Paula pt. ,,Brawo, wygrałeś życie!" Szliśmy w milczeniu, chociaż było widać, że Paul chce coś powiedzieć. Dotarliśmy do biblioteki. Jak każdy wie, w bibliotece panuje cisza, i właśnie dlatego kocham tu przychodzić. Paul chodził za mną po każdej alejce, między wszystkimi regałami, którymi ja chodziłam. Po jakiś dziesięciu minutach milczenia nie wytrzymał:
-Kurdę, Keti o co ci chodzi?!- powiedział za głośno, bo bibliotekarka go uciszyła. Nie odpowiedziałam mu.- Przecież ja nic nie zrobiłem!
-Nic nie zrobiłeś?! Zwariowałeś?! Myślisz, że pocałowanie mnie to jest takie nic?! Kim ty do cholery jesteś i za kogo się uważasz?!- i miarka się przebrała. Bibliotekarka przyszła do nas i teatralnie wyrzuciła nas z biblioteki, żebyśmy mogli kontynuować swoją kłótnie na korytarzu.
-Już myślałem, że chodzi ci o wczoraj. Boże...-westchnał, ale mi się to nie spodobało.
-O wczoraj? Przecież wczoraj nie było mnie w szkolę, bo źle się czułam. Nie spotkaliśmy się.- powiedziałam zaskoczona i trochę zaniepokojona.
-Co? Ach tak!- powiedział po krótkiej przerwie.- Tak źle się czułaś i nie było cię. Tak mówiła Kate.
-Dziwnie się zachowujesz. Co się wczoraj wydarzyło?
-Nic, ale w końcu się do mnie odzywasz.
-Masz jakąś tajemnicę. Okłamujesz mnie w czymś. Jeszcze nie wiem w czym, ale się dowiem.
          Ocalił go dzwonek, ale wiem, że coś jest nie tak. Musze powęszyć. Ciekawe co ukrywa.

środa, 19 listopada 2014

38.I co teraz?

       kolejny rozdział, czytajcie, komentujcie, obserwujcie, lub co tam chcecie :)
Ka$ka
 ~~~~~~~~~~
           Paul stoi przed moim domem, a ja jestem w samych majtkach, kurcze.
-Yyyy...cześć.-mówi zakłopotany Paul.
          Cofam się o krok i zatrzaskuję mu drzwi przed nosem. Przychodzi Kate i pyta:
-Kto przyszedł?
-Paul.-odpowiadam z lekkim zdenerwowaniem.
-To gdzie on jest?- zapytała
-Za drzwiami, zamknęłam mu je przed nosem.
-Coś ty zrobiła?!- krzyknęła Kate
-Zamknęłam.
-Masz mu je otworzyć i z nim porozmawiać!- i bez odpowiedzi ruszyła do łazienki.       
          Pobiegłam do swojego pokoju po spodnie, wciągnęłam jeansy na nogi i ruszyłam jeszcze raz do drzwi. Otworzyłam, a Paul siedział na schodach i nie miał zamiaru odchodzić zanim go wysłucham. Odwrócił głowę, gdy usłyszał jak drzwi się zamykają. Usiadłam obok niego i siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Zlustrowałam go wzrokiem. Miał na sobie jeansy i ciemnoniebieską koszulę, która podkreślała jego oczy. Na nogach miał tenisówki, a na palcu nierozłączny pierścień. Później odwróciłam głowę przed siebie i oglądałam księżyc, czekając co powie. Zajęło mu to dłuższą chwilę.
-Cześć.-powiedział, jednak dalej na mnie nie patrzył.
-Cześć.- odpowiedziałam.-A więc, co chcesz?- zapytałam.
-Przyszedłem porozmawiać.- odpowiedział Paul.
-Nic się nie zmieniłeś od wakacji. No może jesteś tylko bardziej opalony.-powiedziałam.
-Taaa, ty też się nic nie zmieniłaś.- powiedział i znowu zastała cisza. Po chwili ją przerwałam
-A więc, co tutaj robisz?
-Aktualnie mieszkam.
-Ale dlaczego tutaj?
-Przecież nie specjalnie. Nie wiedziałem, że chodzisz akurat do tej szkoły.
-A gdybyś wiedział? Co byś zrobił?
          Odpowiedziała mi cisza.
-Po prostu zrozum.
-Sorki, ale możemy wejść do środka? Trochę zimno tutaj, zwłaszcza w piżamie.- zaproponowałam.
-Wolałbym nie przekraczać progu twojego domu.- nie odpowiedziałam na to dziwne stwierdzenie.- Musisz zrozumieć, że gdy zobaczyłem cię wtedy to się bardzo ucieszyłem. Wiesz, bardzo cię lubię Keti.- zamurowało mnie w tym momencie. Chyba pobladłam z wrażenia.- Coś się stało?- zapytał z troską.
-Nie, nic mi nie jest.
-Dlaczego wtedy uciekłaś? Gdy mnie zobaczyłaś w gabinecie?
-A co miałam zrobić? Spotkaliśmy się w Paryżu, chciałeś mnie poderwać, śledziłeś mnie aż do hotelu, potem niby przypadkiem spoglądałeś w drzwi tamtego sklepu z ubraniami w momencie gdy ja weszłam. I jeszcze ta kawiarnia, bałam się ciebie. Myślałam, że jesteś jakimś mordercą albo kimś takim, byłam pewna, że jak wyjadę to będę cię mieć z głowy, a tu nagle zjawiasz się w mojej szkole, to było dość dziwne, a teraz siedzisz na schodach do mojego domu i patrzysz jak mówię to wszystko, a ja się ciebie boje...
       Przerwał mi Paul swoimi ustami, które wylądowały nagle na moich ustach. Był to najlepszy pocałunek na świecie. Co prawda całowałam się już z kilkoma chłopakami, ale żaden z nich nie całował tak jak Paul. Gdy w końcu się opamiętaliśmy i oderwaliśmy się od siebie, spojrzałam w jego niebieskie oczy, a on w moje, widziałam tam coś niezwykłego, coś innego, coś... dziwnego.
 -Przepraszam, musiałem to zrobić. Wyrzucałaś słowa z siebie tak szybko, jakby od tego zależało twoje życie, a ja nie chciałem tego więcej słuchać.
         Wymierzyłam mu siarczystego policzka i wstałam. Stojąc w drzwiach, obejrzałam się za siebie. Paul stał z ręką na policzku i patrzył na mnie błagalnie. Powiedziałam jednak tylko:
-Dlaczego sądzisz, że możesz się do mnie odzywać?- bez chęci otrzymania odpowiedzi weszłam do domu i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Już drugi raz tego dnia. Osunęłam się po nich, tak jak wtedy gdy rzuciłam Alexa. Rozpłakałam się, bo czułam, że chyba się w nim zakochałam, ale jednocześnie się go bałam. Nie chciałam, aby zrobił mi krzywdę. Wpadałam w histerię, a Kate po prostu przyszła i przytuliła bez sowa.
-Dlaczego najfajniejszy facet w szkole musi ranić moją przyjaciółkę? -powiedziała Kate do siebie.

***

         Obudziłam się około 6 nad ranem, gdy Kate jeszcze spała. Postanowiłam, że już dłużej nie będę spać. Wstałam i ubrałam się. Napisałam Kate sms'a, że wstałam i jadę gdzieś przed siebie. Wzięłam kluczyki do mojego audi i wyszłam z domu. Zrobiłam tak, jak napisałam przyjaciółce. Odpaliłam silnik i ruszyłam przed siebie. Gdzie? Nieważne. Skierowałam się do Darford do którego miałam 2 godziny autostradą, potem zaś dalej do małego miasteczka nad Tamizą, w którym była dość znana plaża. Jechało mi się świetnie, już po jakiś 3 godzinach podróży zatrzymałam się w McDnalds na śniadaniu. Byłam już na miejscu. Leżałam na plaży, na którą dawniej zabierał nas tata. Bardzo dawno tutaj nie byłam. Lecz nie dano długo mi odpoczywać w moim, jednym z wielu, ulubionym miejscu. Po jakiś 30 minutach ktoś stanął nade mną. Gdy otworzyłam oczy, przestraszyłam się nie na żartu. Był tam James, mój ulubiony kuzyn, który mieszka gdzieś w tej okolicy.
-James!- zapiszczałam z szczęściem na ustach i poderwałam się z ręcznika.
-Hej Keti.- przytulił mnie kuzyn.
-Strasznie się cieszę, że cię widzę.- powiedziałam, gdy razem siadaliśmy na ręczniku.
-Ja też.
-Co ty tu robisz?- zapytałam
-Szedłem plażą i sobie tak myślę: ,,Ciekawe co u Keti?" i bach, zobaczyłem cię. A tu co tu robisz?
-Korzystam z ostatnich dni ciepła, chociaż mam nadzieję, że to nie są te ostatnie.
         Poczułam się teraz naprawdę szczęśliwa. Z Jamesem mogłam porozmawiać o wszystkim. On zawsze mnie we wszystkim wspierał i w ogóle. James jest synem brata taty. Mieszkają w tym miasteczku. Jest jedynakiem i dlatego traktuje mnie jak siostrę. Często ze sobą piszemy i odkąd zrobiliśmy prawo jazdy, spotykamy się dosyć często. James jest wysokim brunetem o szarych oczach i do tego jest umięśniony. Jest bystry, inteligentny, przezabawny, miły, otwarty i odważny. Jest też strasznie przystojny. Ogólnie gdyby nie był moim kuzynem, zapewne byłby moim chłopakiem zakładając, że byśmy się poznali. Gadaliśmy jakąś godzinę, kiedy zadzwonił mój telefon. Odebrałam.
-Co jest Kate?- zapytałam.
-Keti nie dość, że zostawiłaś mnie samą rano, nie dość że nie przyszłaś do szkoły i nie dość, że prawdopodobnie teraz siedzisz na plaży z Jamsem, to jeszcze zabrałaś ze soba Paula?
-Kate o czym ty mówisz?
-Alex mi powiedział, że jak rano biegał to widział najpierw twoje audi, a później czarne BMW. Alex zapisała numery, bo zauważył, że dziwnie się zachowuje i sprawdził je za pomocą taty Mika. Okazało się, że właścicielem jest Paul Cooper. Co ty wyprawiasz?
-CO?!?!?!?- krzyknęłam do telefonu i od razu przypomniałam sobie podróż. Rzeczywiście zwróciłam uwagę na pewne BMW, które widziałam co jakiś czas.
-Kate, wracam, jak się sprężę powinnam być za jakieś 2 godziny. Spotkamy się w szkole.- powiedziałam do telefonu i rozłączyłam rozmowę. James patrzył na mnie zdziwiony, postanowiła go troszeczkę wtajemniczyć.
-James słuchaj. Okazało się, że ktoś mnie śledzi z samego Londynu. Teraz pewnie mnie obserwuje. Odprowadzisz mnie do samochodu, dobrze?
-Dobrze, ale wiesz kto cię śledzi?
-Podejrzewamy, że to koleś którego nie lubię.- i któremu dałam wczoraj kosza, pomyślałam
-Okay, chodźmy.
          James odprowadził mnie pod sam samochód i odszedł dopiero gdy odjechałam. Skierowałam się na autostradę i wcisnęłam gaz do dechy. Co chwilę patrzyłam w lusterka czy widać czarne BMW. Starałam się, przez chwilę je zgubić, lecz bez skutku. Po kilku minutach przyszedł sms:

Gdzie tak pędzisz? Chcesz się zabić? Zwolnij!

          Boże... to jakiś psychopata. Byłam pewna kto wysłał tego sms'a. Teraz liczyła się tylko prędkość. To co kochałam: prędkość. Po niecałych dwóch godzinach szybkiej jazdy, byłam pod szkołą. Zaparkowałam samochód na parkingu, i wypadłam z niego jak z procy. Wpadłam do szkoły i zauważyłam Kate z telefonem w ręce. 
-Czarne BMW podjechało pod szkołę.
-I co teraz?

czwartek, 13 listopada 2014

37. Tajemnicze spotkanie.

          ...Paula. Ale jak to możliwe, że on tutaj jest? Co się stało, przecież on mieszka w Madrycie, nie tu, w Londynie. Przecież nie mógł się przeprowadzić w całkiem inne miejsce, do innego państwa i trafić akurat na moja szkołę. To nie jest możliwe, zresztą nie wiedział, że mieszkam w Londynie i nie wiedział do jakiej szkoły chodzę. 
          Nasze oczy się spotykają, ale szybko odwracam wzrok i ruszam pędem do klasy. Potrącam kolejnych ludzi, byle znaleźć się jak najdalej tamtego gabinetu i chłopaka który w nim stał. Przez kilka metrów mnie gonił, ale biorąc pod uwagę moja znajomość szkoły, nie miał najmniejszych szans. Przebiegłam dwoma korytarzami, weszłam do łazienki, wyszłam drugimi drzwiami o których wiem tylko ja, znów pokonałam korytarz i wpadłam na schody na dach. Przebiegłam po nich szybko i znalazłam się na świeżym powietrzu. Dopiero tam mogłam się zatrzymać i przemyśleć to co stało się jakąś minutę temu.
           Po 45 minutach usłyszałam dzwonek na przerwę, więc zeszłam z mojego dachu. O tym, że czasami tam przebywam wie tylko woźny. Po tym jak podeszłam do następnej klasy dorwała mnie Katerina moja najlepsza przyjaciółka na całym bożym świecie.
-Gdzieś ty się do cholery podziewała?!- krzyk Kate jest naprawdę przerażający.
-Spokojnie, byłam na dachu.
-To wiem, ale dlaczego?
-Musiałam po prostu przemyśleć pewną rzecz.
-Jestem zła o to, że mi nic nie powiedziałaś, ale masz nauczkę. do naszej klasy przyszedł nowy koleś. Nieziemsko przystojny, ma na imię chyba.... Paul Cooper czy jakoś tak.- spiorunowałam ją wzrokiem, co zdziwiło Kate.
-Nie obchodzi mnie to!- powiedziałam podwyższonym głosem.
-Dlaczego się tak wściekasz? Znasz go?- przewidywalna Katerina Petrova domyśliła się powodu mojej złości, jednak postanowiłam nie odkrywać moich tajemnic tak łatwo.
-Nie, dlaczego? Przecież on jest z Madrytu, a ja z Londynu.
-No w sumie... ej stop, niby skąd wiesz, że on jest z Madrytu? Musisz go znać.
          Od odpowiedzi uchronił mnie dzwonek na lekcję. Ale Kate posłała mi spojrzenie typu ,,Ta rozmowa nie jest jeszcze skończona". Teraz zostało mi tylko zmierzenie się z tajemniczym Paulem Cooperem

          Siedzę na lekcjach, cała znudzona i zastanawiam się, co ja tutaj robię? Jest dokładnie tak jak w dzieciństwie. Pamiętam tą sytuację bardzo wyraźnie. Jestem w klasie, mam może jakieś 7 lat. Nauczyciel zadaje jakieś pytanie. Wszyscy podnoszą ręce w górę, zgłaszają się do odpowiedzi znając ją. Tylko biedna mała dziewczynka o blond włosach związanych w kucyka, opiera się na ręce, załamana. Tą dziewczynką byłam ja. Byłam i jestem. Zmienił mi się chyba tylko kolor włosów i fryzura.


          Spoglądam w prawo i widzę niebieskie oczy. Oczy Paula, które się we mnie wpatrują od początku lekcji. Dopiero nazwisko Paula i moje wypowiedziane z ust nauczyciela odwraca naszą uwagę od siebie.
-bla bla bla. Jeśli pan Cooper chce się umówić z panną Otson to proszę załatwić to po lekcji.- wypalił nauczyciel, a ja czuję jak policzki mi różowieją.
-Przepraszam.- odzywa się Paul, a ja już płonę.

           Jak dobrze, że już mogę iść do domu. Po 6 godzinach w szkolę mogę na reszcie wrócić do domu i z czystym sumieniem usiąść przed komputerem i gadać z Kate na skypie do samego wieczora. Jednak gdy przekraczam drzwi szkoły, słyszę swoje imię. Woła mnie Paul i biegnie w moją stronę. Nie ma się co dziwić, że musi biec, jeśli wyparowałam ze szkoły jak z bicza strzelił. Jednak wiem, że nie mogę z nim rozmawiać, więc szybko podbiegam do swojego samochodu, wsiadam i odjeżdżam. Widzę w lusterku wstecznym jak stoi na miejscu, które przed chwilą zwolniłam.
         
           Wpada do mnie Kate na nockę. Jest około dwudziestej, gdy siedzimy w koszulkach i majtkach na łóżku, a panna Katerina zaczyna swoje przesłuchanie.
-Więc zacznijmy od tego dlaczego się wkurzyłaś gdy wspomniałam o Paulu.
           W odpowiedzi dostała poduszką w głowę. Oczywiście mi oddała i tak zaczęła się wojna na poduszki. Zaczęłyśmy skakać i bić się poduszkami aż wszędzie walały się pióra, gdy nagle zabrzmiał dzwonek, a że nie było nikogo innego w domu, więc pobiegłam otworzyć drzwi. Otworzyłam je, a za nimi stał nie kto inny jak Paul. Przeklęłam samą siebie w duchu, że jestem tylko w koszulce i majtkach, zastanowię się następnym razem jak wybiegnę w takim stroju z pokoju. Paul zmierzył mnie swoim wzrokiem i uśmiechnął się. Ja zareagowałam, tak jak tylko można było, czyli...

~~~~~~~~~~~~
Jeśli rozdział się spodobał to proszę o komentarz :)
Ka$ka

niedziela, 2 listopada 2014

36. Noc pełna wrażeń

          Hej :) była długa przerwa, ale co tam, piszcie czy się wam podoba rozdział, do następnego!
Ka$ka :D
~~~~~~~~
          Siedzę na masce mojego samochodu przed szkołą do której jutro muszę pójść by rozpocząć ostatni rok nauki. Wakacje tak szybko minęły. Pobyt w Paryżu był niesamowity. Nigdy go nie zapomnę. Budynek jest pusty, jeszcze. Jutro znowu będzie pełen życia. Nigdy nie zapomnę tych lat spędzonych z przyjaciółmi w tym właśnie budynku. Na parkingu nie ma innego pojazdu, tylko mój. Wsiadam do auta i jadę do domu. Wracam około osiemnastej i zastaje w domu całą rodzinę, co jest na prawdę rzadkie.
-Cześć.- mówię przelotnię idąc do swojego pokoju.
-Keti czekaj!- krzyczy za mną tata. Niechętnie wracam do salonu.
-Gdzie byłaś?-pyta mama.
-W szkole, a raczej przed nią.- odpowiadam.
-Pytam poważnie.
-A ja poważnie odpowiadam.
-Musimy porozmawiać.
-O czym?- pytam zainteresowana.
-O twojej przyszłości.-wybucham śmiechem.
-O czym? O przyszłości? Chyba żartujecie.
-Nie, nie żartujemy, usiądź musimy pogadać.
-Nie, nie będę o tym rozmawiać, bo jeszcze mam na to czas, a teraz sorry, ale muszę iść się przygotować na imprezę.
           Wyszłam z pokoju i poszłam do siebie. Zamknęłam drzwi i otworzyłam szafę. Stanęłam przed poważnym pytaniem, co mam założyć na imprezę na pożegnanie lata? W końcu zdecydowałam się na krótką, rozkloszowaną sukienkę o koronkowych plecach i bez rękawów. Do tego ostry makijaż, rozpuszczone włosy i szpilki. Spojrzałam w lustro i zachwycona z siebie wyszłam z pokoju.
-Chcesz tak wyjść?- zapytała mama mierząc mnie tym swoim wzrokiem.
-Owszem.-odpowiadam ze stoickim spokojem.
-Niby gdzie?
-Na imprezę.
-Nie pozwalam.
-Dlaczego? Przecież za miesiąc kończę osiemnaście lat.
-To nie znaczy że jesteś dorosła.
-Puść ją.-wtrąca się tata.
-Zwariowałeś?-krzyczy mama na niego.
-Niech idzie.
           I wychodzę, a za sobą słyszę już jak się kłócą. Tata ma prze ze mnie kłopoty, ups. Chociaż raz ma je ktoś inny. Impreza jest tylko kilka domów od mojego, więc spokojnie pokonuję drogę pieszo. Gdy zachodzę impreza już jest na całego. Gdy tylko pokonuję drzwi domu, od razu dostaję do ręki piwo. Zaraz potem jestem na parkiecie i tańczę z rożnymi ludźmi. Jakąś godzinę po tym, siedzę w domku na drzewie na podwórku gościa, który zorganizował całą tą imprezę. W ręku mam oczywiście piwo, które już zresztą kończę. To chyba trzecie. Naglę słyszę kroki, co jest dziwne przy tak głośniej muzyce. Odwracam się i widzę, że jakiś koleś do mnie podchodzi.
-O, przepraszam, nie iwedziałem, że ktoś tu jest.- mówi zakłopotany.
-Nie no co ty, miejsca wystarczy dla nas oboje.
            Chłopak siada obok i okazuje się, że ma ze sobą butelkę wódki, którą pijemy razem w milczeniu.

***

            Budzę się w swoim łóżku. Nic nie pamiętam z ostatniej nocy, pewnie była pełna wrażeń. . Wyłączam budzik i sprawdzam godzinę, okazuje się że jest siódma! Po co ustawiłam budzik na tak wczesną porę? Za chwilę sobie przypominam, że dzisiaj pierwszy września, pierwszy dzień szkoły. Wstaję i biegnę jak z procy do łazienki pod prysznic, po jakiś 15 minutach wychodzę i szybko do kuchni po jakieś proszki na ból głowy. Ubieram się w czarną sukienkę i czarne buty na obcasie, biorę telefon i kluczę. Po drodze jeszcze zbieram kanapkę z talerza, które właśnie robi mama.
-Pa mamo.-krzyczę do niej i wychodzę.
           Parkuję swójj samochód na parking, wychodzę z niego i zamykam. Idę do szkoły z torbą na ramię w której spoczywają między innym książki. Nasza szkoła nie bawi się w jakieś głupie rozpoczęcie roku i dzień wolny. zamiast tego mamy apel, a później już zaczynamy lekcje, które mamy mieć przez najbliższe dziesięć miesięcy. Gdy siedzę na apelu, na którym dyrektor wita wszystkich uczniów w nowym roku szkolnym i bla bla bla, przypominam sobie te wakacje i w myślach robię coś w stylu podsumowania ich. Nagle rozbrzmiewa dzwonek i wszyscy uczniowie wychodzą z wielkiej sali i idą do swoich klas na lekcje. Ja również. Po drodze przechodzę obok sekretariatu szkoły i widzę osobę, która stoi odwrócona do mnie tyłem, ale wydaje mi się, że go znam. Nagle chłopak się odwraca i widzę...

środa, 8 października 2014

35.Powrót do..... do czego?


 Nowa notka, mam nadzieję, że fajna. Czekam na komentarze :) paa :*
Ka$ka
~~~~~~~~~~

          Obudziłam się w całkiem dobrym humorze. Minęło kilka dni od rozmowy z Paulem. Okazał się całkiem fajnym chłopakiem. Ale dość o nim. Paryż jest wspaniały. Mogłabym spędzić tutaj całe życie, ale niestety. Moje miejsce jest w Londynie. Czas wracać. Wyciągnęłam walizkę, zaraz po śniadaniu i zaczęłam pakować ubrania. Po jakiś 30 minutach upadłam na łózko spakowana. O 11 mieliśmy lot do Londynu, do domu.

           Wysiedliśmy z naszego samochodu pod domem. Weszłam do domu, a później do pokoju. Znałam ten pokój bardzo dobrze. Włączyłam telefon po locie i odczytałam wiadomości. Był sms od Alexa. Pisał, że nie może beze mnie żyć i tęskni za mną. Cóż, ja nie tęsknię, nie można mieć wszystkiego.

 
dwa tygodnie później


           Wakacje spędzałam na nudzeniu się, leżeniem godzinami przed telewizorem i czytaniu książek. Mijały kolejne dni, a ja robiłam to co kocham. Alex wcale nie odpuścił. Cały czas pisze do mnie.
Po tygodniu nie robienia nic, poszłam do swojego pokoju i zobaczyłam gitarę. Wzięłam ją do ręki i usiadłam na parapecie. Zaczęłam grać piosenkę, którą nauczył mnie dawno temu dziadek, jeszcze gdy byłam mała. Nie grałam jej od śmierci dziadka. Dziadek umarł 7 lat temu. O dziwo znałam chwyty do tej piosenki. Mimo upływu lat, ja potrafiłam ją zagrać. Trwała jakieś 3 minuty. Po odegraniu piosenki znów wkroczyła pustka w moje życie. Patrzyłam za okno w nadziei, że zobaczę tam to co chcę zobaczyć. Okazało się, że już jest późno i właśnie oglądam zachód słońca. 





          Z rozmyślań wyrwał mnie sygnał sms'a. Odłożyłam instrument i odczytałam wiadomość. Była od Alexa. Odkąd wróciłam z Paryża, wydzwania i wypisuje do mnie kilkanaście razy dziennie. Mam już tego pomału dość. Chyba będę musiała się z nim spotkać i wytłumaczyć, że nic nie zdziała. Gdy pisałam wiadomość o spotkaniu, zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. W wejściu stał nie kto inny jak Alex we własnej osobie. Byłam troszkę zdziwiona i troszkę przestraszona.
-Cześć.-powiedział-Przepraszam, że tu przyszedłem, ale po prostu musiałem.
-Właśnie pisałam wiadomość, do ciebie, żebyśmy się spotkali.- zaświeciły mu się oczy z nadzieją.-Spoko, nie na randkę. Musimy pogadać.
-Ostatnio, jak powiedziałaś ,,musimy pogadać” skończyło się na tym, że zostałem singlem. Zapytaj o to samo innymi słowami, dobrze?
-Jaja sobie robisz?
-Proszę.-odpowiedział błagalnie.
-Może byśmy zamienili kilka słów? Może być?
-Tak.
           Usiedliśmy na schodach przed domem. Alex jest ładny, owszem z tym się zgodzę, ale już mi się nie podoba. Siedzi, opierając łokcie na kolanach, lecz głowę ma przechyloną tak, by mógł na mnie patrzeć. Widzę ile bólu mieści się w jego niebieskich oczach. Jego oczy, przypominają mi Paula. Keti skup się! Krzyczę na samą siebie w duchu.
-Keti posłuchaj...-zaczyna mimo zaciśniętego gardła.
-Nie Alex, ty posłuchaj. Przestań do mnie pisać i dzwonić. Między nami wszystko skończone. Wiem, że to ci prawdopodobnie zniszczy życie i przestaniesz wierzyć w kobiety, ale muszę to powiedzieć. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nic więcej.
           Wstałam i odeszłam, mimo widoku łzy spływającej po jego policzku, mimo bólu w jego oczach, mimo widoku jak bardzo mnie kocha, odeszłam. Prawdopodobnie to był największy błąd mojego życia, ale odeszłam. Weszłam do domu i zamknęła drzwi. Osunęłam się po nich. Alex tam został. Wiedziałam o tym, że został i prawdopodobnie załamany, nie może się pozbierać po tym co mu powiedziałam, ale musiałam. Przecież on już mi się nie podoba, już go nie kocham, a przynajmniej tak uważam.
           Usłyszałam kroki. Alex odchodzi, z mojego domu i mojego życia. Pewnie mnie nie na widzi. Nie dziwię mu się. Też bym się nienawidziła.
  

wtorek, 30 września 2014

34.Me desculpe, eu não entendo.

         Hej :) tu ja :p wpadam z nowym rozdziałem :D Mam nadzieję, że się cieszycie. Olga i w końcu się odczekałaś :D Zapraszam do komentowania i czytania :* buziaki 
Ka$ka
~~~~~~~~~~


           Kurdę, podszedł do mnie. Co teraz?
-Cześć? Jestem Paul.-Pierwsze co mi wpadło do głowy, to zbycie chłopaka. Powiedziałam:
-Me desculpe, eu não entendo.-co znaczy po angielsku:,,Przepraszam, nie rozumiem.”
           No co według was miałam zrobić? Dopiero co miałam jakiś dziwny realistyczny sen, a później zerwałam z chłopakiem, nie mogłam się teraz z kimś zaprzyjaźnić, a szczególnie z osobnikiem płci męskiej. Jak dobrze, że uczę się portugalskiego.
           Odszedł ze smutną miną i usiadł na tej samej ławce co przed chwilą. Po jakiś może dziesięciu minutach, spojrzałam na telefon i postanowiłam, że wrócę do hotelu. Gdy odchodziłam, zauważyłam, że nieznajomy Paul odprowadza mnie wzrokiem. Po drodze do hotelu wpadłam jeszcze do kilku sklepów z ubraniami i kawiarenki po gorącą czekoladę, od której jestem niemal uzależniona. Gdy byłam już w drzwiach do hotelu, spojrzałam jeszcze raz na wierzę i wtedy zobaczyłam Paula na drodze, którą dopiero szłam. Ogarnęło mnie...co? Strach? Przerażenie? A może radość i fascynacja? Zastanawiając się nad tym weszłam do hotelu, udając, że go nie zauważyłam.
           Wpadłam do swojego pokoju i padam na łózko z uśmiechem na twarzy. Dlaczego, do cholery się uśmiecham? Przecież nic takiego się nie stało, przecież właśnie zbyłam cholernie przystojnego chłopaka! Powinnam płakać, a nie się uśmiechać! Ale tak jakoś nie mogę przestać.
           W końcu siadam i idę na obiad do jadalni. Znajduję rodziców i rodzeństwo przy stoliku i dołączam się do nich.
-I jak było na spacerze?-pyta tata.
-Bardzo fajnie. Strasznie tu ładnie.-opowiedziałam uśmiechając się.
-Po obiedzie może pójdziemy całą rodziną na miasto?-zapytała mama.
-Jasne.-opowiedział mój starszy brat.
           W tym właśnie momencie się wyłączyłam. Nie słuchałam o czym mówi przy stole moja rodzina. Myślałam tylko o przystojnym, nieznajomym Paulu. Boże, co ja sobie wyobrażałam! Aż zaśmiałam się na głos, a rodzice i bracia popatrzyli na mnie jak na wariatkę.
-Przepraszam, przypomniało mi się coś.- wiedziałam, że zrozumieli bo wrócili do przerwanych rozmów, a ja mogłam znów bujać w obłokach i rozmyślać o nieznajomym.


           Wieczorem usiadłam na swoim wielkim łóżku i otworzyłam swój pamiętnik, napisałam kilka zdań. Oczywiście nie pomijając spotykania z Paulem. Następnie zamknęłam go, włożyłam do torebki i poszłam spać. Już po kilku minutach odpłynęłam w sen, który był o niezwykle przystojnym szatynie.

Kilka dni później

           Powitałam nowy dzień, gdy słońce wpadające przez okno, oślepiło mnie. Poleżałam chwilę w łóżku, a potem niechętnie z niego wyszłam. Udałam się do łazienki. Wzięłam prysznic, ubrałam letnią zwiewną niebieską sukienkę. Umalowałam twarz, zabrałam torebkę i wyszłam w pokoju, zamykając go na klucz.
           Dzisiaj postanowiłam pochodzić po sklepach. Tylko i włącznie. W sumie to nie miałam nic innego do roboty. W końcu jestem na wakacjach. Mam czas na odpoczynek i na nic więcej.
           Wchodziłam do kolejnego już sklepu z ubraniami gdy go zobaczyłam. Nieznajomy Paul był w sklepie i kierował wzrok centralnie na mnie. Wyglądało to tak jakby wiedział, że akurat wtedy tam wejdę. Nie, to przecież nie możliwe, pomyślałam. Wyszłam czym prędzej ze sklepu i ruszyłam do pobliskiej kawiarenki. Niechętnie oglądnęłam się za siebie. Szedł za mną. Udając, że się tym nie przejmuję, usidłam przy stoliku w kawiarence. Gdy podszedł do mnie kelner zamówiłam gorącą czekoladę. Zobaczyłam, że usiadł kilka stolików przed moim, tak, że mógł mnie obserwować. Również coś zamówił. Otworzyłam torebkę i wyciągnęłam książkę. Zaczęłam czytać. Jednak nie mogłam się skupić, ponieważ cały czas myślałam o tym człowieku. Kim on jest? Czego ode mnie chce? Dlaczego mnie śledzi?
           Wstałam i ruszyłam w stronę wierzy Eiffla. Usiadłam na tej samej ławce, co kilka dni temu. On również, usiadł na tej co wtedy, gdy byliśmy tu ostatnio Siedziałam tam kilka minut, czułam, że mnie obserwuje. Stwierdziłam, że najlepszą obroną jest atak. Również zaczęłam się na niego gapić. Po jakiś 5 minutach patrzenia na siebie, nie wytrzymałam i wstałam. Poszłam przed siebie. Prosto na niego. Usiadłam na ławce obok i powiedziałam:
-Dobra mam na imię Keti.-zrobił zdziwioną minę i powiedział:
-Me desculpe, eu não entendo.
-Hejjjj.-powiedziałam oskarżycielskim tonem.-To mój tekst. I tak w ogolę to przepraszam za to.
-Nie ma sprawy.-uśmiechnął się.-Jak już mówiłem, mam na imię Paul.-podał mi rękę.
-Jak już mówiłam, Keti.-przyjęłam dłoń. I uśmiechnęliśmy się do siebie.
   

sobota, 20 września 2014

33. Nowe życie

          
 Cóż...była długa przerwa, ale za to teraz wracam z całkiem nowymi pomysłami, dzięki Oldze <3 Rozdział właśnie dla niej :D zapraszam na nowe rozdziały, które będą mam nadzieję ciekawe :)
~~~~~~~~~~~~

          Idę do parku na umówione spotkanie z moim niby chłopakiem Alexem. Widzę go. Czeka na mnie. Waham się czy aby na pewno dobrze robię. Wiem co muszę zrobić. Podchodzę do blondyna, on zauważając mnie odwraca się. Obejmuje mnie i próbuję pocałować w policzek lecz się odsuwam.
-Co jest?-pyta ze zdziwieniem.
-Muszę ci coś powiedzieć.- odpowiadam cofając się o krok, dzięki czemu skutecznie wyrywam się z jego objęć.
-Tak wiem, ja również mam ci coś do powiedzenia.
-Alex słuchaj chyba musisz dać mi czas. To znaczy, w moim życiu ostatnio wydarzyła się pewna sytuacja, która byłą dziwna, ale dała mi do myślenia i... przykro mi, ale musimy zerwać.
-Czyli ty mnie właśnie rzucasz?-zapytał z niepokojem w oczach.
-Muszę. Przepraszam.
-Super. Przychodzę tu, żeby powiedzieć dziewczynie, że moi rodzice się zgadzają na to by jechała z nami na wakacje, a ona mnie rzuca. Piękny dzień.
-Przepraszam. Żegnaj.-mówię, odwracam się i odchodzę, mimo bólu jaki widzę w jego oczach.
           Wracam biegiem do domu. Wpadam za drzwi i zrzucam trampki z nóg, biegnę do pokoju, trzaskam drzwiami i padam na łóżko. Właśnie zerwałam z chłopakiem.

kilka dni później

           Otwieram walizkę. Pakuję ubrania, które biorę na wakacje. Rodzice zabierają nas do Paryża na dwa tygodnie. Dwa tygodnie poza Londynem, czy to nie jest piękne? Biegam po całym domu by spakować wszystkie potrzebne rzeczy na wakacje. Za godzinę mamy wyjeżdżać na lotnisko, a ja jestem zupełnie nie spakowana. Pakowanie zajmuję mi całą godzinę.
-Keti!!! Daj walizkę, musimy jechać!- woła tata, mój kochany tata, który żyje i nic mu nie jest.
-Już idę!!!-odkrzykuję.
           Do mojej torby podręcznej wkładam pamiętnik, piórnik i książkę. Wychodzę przed dom i podaję walizkę tacie. Na swoje siedzenie kładę torbę. Pomagam mamie przynieść z kuchni prowiant na podróż.
           W końcu wszystko gotowe. Wsiadamy do samochodu, zapinamy pasy, tata odpala samochód i ruszamy. Prosto do Paryża.


kilka godzin później


           Siedzę na lotnisku i czytam książkę. Jesteśmy już po odprawie, czekamy na nasz samolot, który ma być za 10 minut. Rozmyślam o Paryżu, mieście zakochanych. Mam nadzieję, że te wakacje będą inne niż wszystkie, że będą niezapomniane.
           Nareszcie jest nasz samolot. Jedziemy autobusem do niego i wchodzimy na pokład. Zajmuję miejsce. Rozsiadam się i zamawiam cole do picia. Otwieram książkę i zanurzam się w jej świat. Odrywam się tylko na chwilkę, gdy startujemy, i gdy jesteśmy nad chmurami. Wyciągam telefon i robię kilka zdjęć przez okno. Lecimy...myślę. I znów oddaje się książce, aż do końca lotu.

           Lądujemy. Zamykam książkę i wkładam do torby. Zakładam ją na ramię i wychodzę z samolotu. Czekam na swoja walizkę przy odbiorze bagaży. Biorę ją i dołączam do rodziny. Wsiadamy do pożyczonego samochodu na czas urlopu i jedziemy do hotelu.
Mam swój pokoju w hotelu. Moi bracia mają swój i rodzice oczywiście też osobny. Jest bajecznie. Nasz hotel jest prawie przy samej wieży Eiffla. Z okna mogę ją podziwiać.        
          Wypakowuję walizkę, by ubrania mi się nie pogniotły. Idę się odświeżyć i przebrać po podróży. Potem z racji, że już późno kładę się do olbrzymiego łóżka z baldachimem i zasypiam.

           Następnego dnia już wyspana i gotowa, by zwiedzić trochę świata, pukam do pokoju rodziców. Otwieram drzwi i mówię:
-Idę zwiedzić Paryż. Mam GPSa i przewodnik, jeśliby się coś działo dzwońcie.
-Dobrze. Tylko uważaj na siebie.-odpowiada mama, a ja wychodzę z ich pokoju.
           Opuszczam hotel i zmierzam w stronę wieży Eiffla. Idę szybkim krokiem, ponieważ nie mogę doczekać się chwili, gdy zobaczę ją z bliska. Kilka minut idę według GPSa i w końcu wkraczam na plac przy wieży. Robię kilka zdjęć telefonem. Od razu stwierdzam, że jestem tu po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni. Siadam na jednej z wielu ławek i patrzę. Nie robię nic innego, tylko patrzę.
           Czuję, że na mnie też ktoś patrzy. Szukam tego kogoś i znajduję. Na ławce naprzeciwko mnie siedzi chłopak mniej więcej w moim wieku. Przygląda mi się. Jest nieziemsko przystojny. Ma brązowe włosy postawione na żelu i bardzo seksowne linie twarzy. Jest ubrany w ciemne dżinsy i koszulę w kratkę. W ciemnych okularach na twarzy i dziwnym pierścieniem na palcu. Nieziemsko przystojny nieznajomy na mnie patrzy, hmm... ciekawe.
            Zauważył, że go obserwuję, ups. Wstaję, o nie. Idzie w moją stronę, a ja się kulę, błagam, niech do mnie nie podchodzi. Jednak moje prośby nie zostają wysłuchane. Chłopak staje przede mną.