mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba, jest dość długi i przepraszma za długa przerwę. Więc Keti skończyła piątą klasę. Nie wiem czy będę prowadzić jeszcze tego bloga. To zależy od was!!!! Komentujcie, papa
keti
~~~~~~~~
Obudziłam się, lecz nie otworzyłam
oczu. Słyszałam wszystko wokół siebie. Głosy rozmawiających
ludzi, śpiew ptaków, szum drzew, śmiechy dzieci. Gdzie ja
właściwie jestem? Co się ze mną stało? Umarłam? Jestem już w
niebie? Przecież na nie nie zasługuję. Leżałam tak kilka minut
zastanawiając się gdzie jestem, bo zwyczajnie brakowało mi odwagi
by otworzyć oczy i po prostu sprawdzić. Najpierw chciałam
wykorzystać do tego inne swoje zmysły. Leżałam na czymś miękkim,
ale czułam wyraźnie swoje ciało. Boli mnie głowa i lewa ręka.
Czy w niebie, po śmierci może coś boleć? Z tego co wiem, nie
może, więc gdzie ja jestem? W końcu zdobyłam się na odwagę i
otworzyłam oczy. Najpierw oślepiła mnie jasność. To lampy, czy
słońce? Słońce wpadające przez wysokie duże okna, stwierdziłam.
Leżę na łóżku w komnacie gdzie jest ich kilkanaście. Dalej nie
wiem gdzie jestem. Myśl, mówiłam sobie. Co się ostatnio
wydarzyło? Walczyłam z Voldemortem w Ministerstwie. Potem on
uciekł. Więc czemu jestem teraz w tej dziwnej komnacie?
-O widzę, że się pani obudziła,
panno Otson.-podeszła do mnie kobieta w białej szacie.
-Kim pani jest? Gdzie ja jestem? Co się
stało?-pytania wylewały się z moich ust.
-Spokojnie. Jest pani w skrzydle
szpitalnym, w Hogwarcie.
-Dlaczego?
-Nie ja mam o tym z panią rozmawiać,
ale spokojnie nic pani nie jest.
Spróbowałam wstać, albo chociaż
usiąść. Bolała mnie głowa, ale dałam radę, usiadłam.
-Jak długo spałam?-zapytałam.
-6 dni.-odpowiedziała pielęgniarka.
-Boże... Czy mogę już iść?
-Profesor Dumbledore kazał mi panią
wypuścić jak tylko się pani obudzi, ale proszę przyjść tutaj
jutro po śniadaniu.
-Która jest godzina?
-Dochodzi południe.
-Dziękuję.
-Panna Granger przyniosła pani ubranie
i prosiła by pani je włożyła.
Dopiero teraz zorientowała się że
mam na sobie piżamę.
-Dziękuję pani bardzo.
-Nie ma za co.
Pielęgniarka odeszła do swojego
gabinetu, a ja zabrałam swoje rzeczy i poszłam do łazienki. Byłam
sama w skrzydle szpitalnym, wszyscy uczniowie siedzieli na dworze.
Weszłam do komnaty zamknęła za sobą drzwi i wiełam prysznic.
Potem wysuszyłam włosy, umyłam zęby i pomalowałam się tak jak
zawsze. O dziwo wszystko było w kosmetyczce, suszarka do włosów,
szczoteczka, żel pod prysznic, szampon, kredka do oczu, tusz do rzęs
i błyszczyk. Pewnie Hermiona o to zadbała. Spojrzałam na kupkę
ciuchów, którą przyniosła mi Hermiona. Były tam moje własne
ubrania. Moje ulubione ciuchy: niebieskie rurki, biała bluzka z
krótkim rękawem, szare trampki oraz dziwne pudełeczko. Założyłam
ubrania i otworzyłam pudełko, była tam bransoletka z
wygrawerowanym napisem:,, Thank you”. Nie miałam pojęcia od kogo
to i dlaczego akurat jest tak napisane ,,Dziękuję”? No nic,
pomyślałam i założyłam na lewą rękę. Wyszłam z komnaty i
spojrzałam na szafkę przy łóżku, szukając różdżki.
-A no tak, nie mam różdżki, przecież
dobrowolnie ją oddałam.-pomyślałam.-No trudno.
Ale pod stertą słodyczy było
jeszcze jedno pudełko. Tym razem prostokątne i długie. Otworzyłam,
a tam była całkiem nowa, piękna różdżka i kartka z dopiskiem:
Słyszałam, że straciła pani różdżkę w wojnie z
Sama-Wiesz-Kim. Mam nadzieję, że się pani spodoba ta. To prezent
ode mnie w ramach podziękowania. Był tam nawet podpis ,,Olivader”.
Nic mnie już chyba nie zdziwi. Wyszłam w końcu na korytarz. Udałam
się korytarzami w górę, do pokoju wspólnego. Dziwne było to że
Gruba Dama nie pytała mnie o hasło, tylko tak zwyczajnie wpuściła.
Gdy usłyszeli, że ktoś wchodzi do salonu, od razu wszyscy
odwrócili głowy w moim kierunku. Zaczęły się przywitania i
wiwaty. Cały Griffindor już wiedział co się wydarzyło w
Ministerstwie, ale trochę historię przekręcili. Poczułam się tak
jak w październiku gdy wróciłam do szkoły po przedłużonych
wakacjach. W końcu doszedł do mnie Harry, który był w
dormitorjum, ale usłyszał hałasy i szybko zbiegł na dół. Widać
był, że jest szczęśliwy z tego, ze jestem. Po tym jak uwierzył,
że to naprawdę ja i mnie puścił , powiedział:
-Myślałem, że już nigdy się nie
obudzisz.
-No trochę to potrwało.-zaśmialiśmy
się.
-Jak się czujesz?
-Jest prawie okey.-odpowiedziałam.
-Prawie?-spojrzał na mnie
podejrzliwie.
-No nie patrz tak na mnie, w końcu 6
dni leżałam, muszę się znowu przyzwyczaić do nie których
rzeczy.
-Ładnie wyglądasz.
-A pro-po, gdzie Hermiona?
-W dormitorjum.
-To ja lecę, muszę się z nią
spotkać.
-Nie ma mowy. Dzisiaj jesteś
moja.-zdziwiłam się.
-To znaczy?
-Idziemy na piknik.
-Harry...
-Nie na odmowy!-zagroził przerywając
mi.
-Ale...
-Proszę Keti. Nie rozmawiałem z tobą
od 6 dni.
-No dobrze. Chociaż mi wszystko
opowiesz.
Ruszyliśmy na plażę. Była taka jak
zawsze. Piękna. Harry rozłożył koc na piasku i usiadłam, a Harry położył mi głowę na kolanach.
-No to opowiadaj.-powiedziałam.
-O czym?
-O wojnie.
-Właśnie, zapomniałem, miałaś
dostać za to ochrzan. Jak mogłaś mnie zostawić?
-Przecież mówiłam, że wrócę.
-Dobrze, że w porę zdążyliśmy.
Snape doniósł nam co się święcie i zaraz tam ruszyliśmy.
Jeszcze trochę i by cię tu nie było i to na twoim pogrzebie
musiałbym być.
-Zaraz, kto zginął?
-Nie pamiętasz? Obiecałaś
Voldemortowi, że go zabijesz., dla Syriusza.
-Syriusza? Chyba on nie....
-Tak. Syriusz nie żyję.-przerwał mi,
a ja wybuchłam płaczem.
-To moja wina.
-Nie! Nie wolno ci tam myśleć! To nie
jest twoja wina, tylko moja. To mnie chciał Voldemort, a dostał
jego.-nastała cisza, której żadne z nas nie chciało przerywać,
ale w końcu zdecydowałam się ją przerwać
-A Malfoy? Co z nim?
-Nigdy o nim nie zapomnisz,
prawda?-zapytał Harry smutny.
-Wiesz, Draco był moim przyjacielem.
-Który cię zdradził.
-Był zastraszany.
-To go nie usprawiedliwia.
-Może go nie usprawiedliwia, ale mi
daje dużo do myślenia.
-Kochał cię wiesz?
-Co?
-Kochał cię.
-Co to znaczy kochał? Przecież on
żyje.
-Nie wiem czy żyje. Nie widziałem go
od wojny. Nie wykonał zadania Voldemorta. Tak naprawdę, jego
zadaniem było zabić ciebie na oczach wszystkich. Moich, jego,
śmierciorzerców i bliskich ci osób. Nie zrobił tego, bo cie
kochał. Nie wiem czy żyje. Mógł zostać ukarany.
-To nie możliwe. Nie szukałeś go?
Dumbledore? Snape?
-Wcale nie chciałem go szukać. To on
cię w to wszystko wplątał. Lepiej jest, że go nie ma.
-Lepiej? Dla kogo lepiej? Może dla
ciebie.-wstałam i odeszłam.
-Keti proszę....-mówił Harry, ale
nic sobie z tego nie robiłam.
Odeszłam tak po prostu z
tam tąd odeszłam. Myśl, że nigdy już nie porozmawiam z
Syriuszem, że Draco może nie żyć, że może go już nie być,
mnie przerażała. Jeszcze tydzień do wakacji. Wrócę o domu jak
zawsze. Wrócę tam gdzie nie ma, magii, problemów, przeszkód, ale
tez nie ma tam taty. Już nie ma. Tata! No przecież muszę lecieć
do Dumbledora! Szybko pobiegłam do gabinetu. Weszłam bez pukania.
-Witaj Keti. Spodziewałem się tu
ciebie.
-Dzień dobry, panie profesorze.
Chciałam zapytać, to znaczy, tata przekazał mi, że od pana się
czegoś dowiem, o.... o nim.
-Słyszałem, że twój tata nie żyje.
Przykro mi. Tak znałem Josha. Byliśmy przyjaciółmi, jeszcze w
szkole. Twój tata i ja chodziliśmy do Hogwartu. On był
czarodziejem, tak jak ty. Był niesamowity. Co on wyprawiał różdżką!
Tak zdolnego czarodzieja nie widziałem dopóki nie poznałem ciebie.
Od razu wiedziałem, że jesteś jego córką. Odziedziczyłaś po
nim nie tylko talent do czarów, ale również do quidditcha, twój
tata tez grał, był świetny. Przekazał ci również talent do
pakowania się w kłopoty. Josh był gorszy nawet o James'a Pottera i
Syriusza Blacka, albo od bliźniaków Weasley. I to, że dobraliście
się z Harrym to naprawdę nie jest przypadek, zrobicie wielkie
rzeczy. Wracając do Syriusza, nie wiń się za niego. Przykro mi, że
umarł.
-Tak mi też. Mogę chociaż wiedzieć,
gdzie jest pochowany?
-Tu w Hogwarcie. Na wyspie na jeziorze.
Harry cie tam zabierze, jutro.
-Dziękuję, za te wszystkie
informację. Jedno pytanie.
-Tak?
-Dlaczego tata chował przede mną, że
jest czarodziejem? Dlaczego nie użył magii w domu?
-Zrobił to dla twojej mamy i dla was.
-Myślałam, że tego nie da się
,,wyrzec”.
-Jeśli się bardzo chce to się da. On
was bardzo kochał.
-Dziękuję.
-Nie ma za co.
Wyszłam. Znów nie wiedziałam co
robić. Znów miałam mętlik w głowie. Po raz kolejny nie
wiedziałam, co dalej, co mam teraz robić, co będzie później.
Zwyczajnie poszłam do Pokoju Życzeń, by tam pomyśleć. O tacie,
o Syriuszu, O Harrym, o życiu.
Odwróciłam się w stronę
zamku. Wyjeżdżamy, koniec roku szkolnego. Jadę na wakacje. Jadę
do miejsca które kiedyś nazywałam dom, a teraz jet dla mnie jak
ośrodek wczasowy. Bez taty on nie ma sensu. Wsiedliśmy do pociągu.
Jak zwykle siedziałam z Harrym, Ronem i Hermioną. Draco nie
widziałam od wojny. Gryffindor wygrał puchar domów,chociaż był
na ostatnim miejscu. Dumbledor dodał nam punkty za wojnę. I
wygraliśmy. Harry znów może grac w Quidditcha. Stare zasady
przywrócono, a te nowe obalono raz na zawsze. Dumbledore znów jest
na stanowisku. Wszytko wróciło do normy. No prawie wszystko.
Voldemort uciekł, i nikt nie wie, gdzie jest. Ukrywa się. Ale
spokojnie, znajdę go. Prędzej czy później, ale znajdę. Okolica
była coraz bardziej zamieszkała, co oznaczało, że zbliżamy się
do Londynu, do końca tego roku, a do początku wakacji, początku
nowego życia, życia bez taty, bez Syriusza... W końcu trzeba było
zmienić szaty na zwykłe ubrania mugolskie, schować różdżki
głęboko i wysiąść z pociągu. Odkąd byliśmy tui ostatni raz
jesteśmy mądrzejsi o jeden rok, starsi i silniejsi, nikt nas nie
pokona i nie rozdzieli, bo łączy nas miłość. Czas iść i
pożegnać się.
-Napiszę wam kiedy do mnie
przyjeżdżacie.-powiedział Ron.
-Dzięki.-powiedzieliśmy.
-To do zobaczenia w wakacje.
-Jasne, zawsze razem.
Przeszli prze barierkę, to
znaczy Ron i Hermiona, a ja z Harrym jeszcze zostałam.
-Keti, chciałbym żebyś o
mnie nie zapomniała.
-Nigdy o tobie nie zapomnę.
Wpadnę do ciebie ma Privet Drive, powiadomię cię kiedy.
-Okey.
-To do zobaczenia.
-Papa, pamiętaj, że cię
kocham.
-I ty o tym nie zapominaj.
-Razem?
-Zawsze.-złapaliśmy sie za ręce i przeszliśmy.
Przeszłam z nim przez
barierkę. Zobaczyłam Petera stojącego nie daleko, nas. Jeszcze
dalej stal wujek Harrego. Pocałowaliśmy się na pożegnanie i każdy
ruszył w swoją stronę. Ja podeszłam do brata i przywitałam się
z nim, potem on wziął ode mnie wózek i poszliśmy do samochodu.
Odwróciłam się, by popatrzeć na Harrego ten ostatni raz na kilka
miesięcy. Przypomniałam sobie, że miałam powiedzieć mu jeszcze
jedną rzecz. Podbiegłam i powiedziałam:
-Pisz często i nie waż się
nie pisać!-pocałowałam go i obiegłam do braciszka.
Gdy już zasieliśmy w
aucie, a wszystkie moje rzeczy były w bagażniku Peter powiedział:
-Witaj z powrotem
siostrzyczko.
-Cześć.
-To był twój chłopak?
-Tak.
-Fajny.
-Wiem.-ruszyliśmy w stronę
domu w milczeniu, słuchając jedynie radia.
Gdy mijaliśmy cmentarz,
kazałam zatrzymać się Peterowi i jechać do domu. Ja wysiadłam i
poszłam na grób taty. Znalazłam go bez problemu. Kleknęłam przy
nim, tak jak na pogrzebie, rozpłakałam się. Gdy się chociaż
trochę uspokoiłam, podniosłam głowę ku niebu i krzyknęłam.
Nikt nie miał o to pretensji. Po pewnym czasie zmusiłam się, żeby
wstać i iść do domu. Na szczęście miałam do niego blisko.
Weszłam do domu. Mama rzuciła się w moje ramiona jak i młodszy
brat. Gdy mnie w końcu puścili, poszłam do swojego pokoju i
wyjrzałam przez okno, widziałam przez nie domek na drzewie. Poszłam
do niego. Będą w środku zrozumiałam, ze to koniec piątej klasy,
że to koniec bezpieczeństwa czarodziejów. Będą w czymś, co
zrobił tata zrozumiałam, że już nic nie będzie tak jak dawniej.
Nic.....


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz