Ka$ka
~~~~~~~~~~
Minęły cztery dni. Cztery koszmarne dni. Cztery najdłuższe doby w moim życiu. Coraz częściej zastanawiałam się nad sobą. Tata leży w szpitalu, żyje, jeszcze. Przez ostatnie cztery dni nie robiłam nic oprócz płaczu. Oczy miałam tak zapuchnięte, że jak mnie inni widzieli to chcieli wzywać pielęgniarkę. Dzisiaj również zebrało mi się na płacz, ale nawet jedna łza mi nie spłynęła po policzku. Dlaczego? Bo już ich nie miałam. Już nie było łez w moim organiźmie. Miałam dość wszystkich tych spraw przez które płakałam. Miałam dość tego, że tata umiera, miałam dość wojny z Umbridge i Voldemortem, miałam dość swojego życia. Przecież znam zaklęcie. Dwa słowa i będę tam, gdzie tata za kilka dni. Na tym ,,innym" świecie. A nawet jeśli, to pod łóżkiem w tajny, pudełku leży scyzoryk. Wyciągnęłam pudełko spod swojego łózka. Nikt nie wiedział o istnieniu tego pudełka. Nawet Hermiona. Otworzyłam je. Znalazłam tam: scyzoryk, pamiętnik, zdjęcia, parę drobiazgów i paczkę papierosów. Skąd ją mam? Pierwszą paczkę chyba kiedyś podwędziłam tacie, albo bratu. Potem zawsze jakoś zdobywałam. Wyciągnęłam jednego, oparłam się o łóżko i zapaliłam. było cudownie. Problemy zniknęły. Mózg zaczął pracować wolniej, ale wydajniej.
Nagle pokazało mi się w głowie rozwiązanie. Pojadę do taty. Umbridge szlak trafi, więc załatwię dwie sprawy jednym czynem. Jutro to zrobię. Otworzyłam pamiętnik i naskrobałam w nim:
Jutro chociaż jeden z moich problemów zmaleje. Pożegnam się tatą. Oby tylko nie było za późno. Nie popełnię samobójstwa, bo mam po
co żyć. mam tutaj chłopaka i przyjaciół. Mam rzeczy, które muszę
wcześniej zrobić. Musze pokonać Umbridge i Voldemorta. Potem
niech się dzieje co chce.
Papieros się wypalił. Zamknęłam pamiętnik, bo pisałam tylko wtedy, gdy byłam pod działaniem tytoniu. Dziwne, pamiętnik był gruby jak cholera, więc wypaliłam ich już dość dużo, a jednak się nie uzależniłam. Oby tylko tytoń mi zawsze wystarczał na moje problemy, abym nie musiała sięgać po coś mocniejszego.
***
Wbiegłam do korytarza. Strasznie było tam jasno. Białe ściany i do tego te lampy. Ta jasność mnie przerażała. Biegłam korytarzem mijając wiele drzwi od sal. Nie wiedziałam do których mam wejść, ale coś ciągnęło mnie do tych ostatnich. Wpadłam jak torpeda do sali. Zatrzymałam się. Było tam tylko jedno łóżko, a obok kilku ludzi. Poznałam człowieka leżącego na łóżku. To mój tata. Obok stoją: mama, bracia i kilku ludzi ze szpitala. Wolnym krokiem podeszłam do łóżka. Tata spał. Chwyciłam go za rękę. Ocknął się. Chyba poznał kto do niego przyszedł.
-Keti...-powiedział z trudem.-Przepraszam...
-Tato... nie przepraszaj.-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
-Tak bardzo żałuje. Wybacz mi.
Nie bardzo wiedziałam co odpowiedzieć. Oczywiście że mu wybaczam, ale czy na pewno? Teraz zaczęły spływać mi łzy po policzkach. W końcu go widzę. W końcu widzę mojego kochanego tatusia. Mam co chciałam.
-Nie płacz.-powiedział.-Keti wiedz, że śmierć to nie najgorsza rzecz jaka spotyka człowieka.
-Tato...
-Tam gdzie często byliśmy razem. Zapytaj Dumbledora. Kocham Cię Keti. Żegnaj.
-Ale co mam go zapytać? Tato proszę.... nie umieraj.
Zamknął oczy. Ręka która trzymałam wypadła z moich rąk. Na mugolskim urządzeniu, które wcześniej pikało, była prosta kreska. Mama wybuchła płaczem. Lekarze zaczęli wyłączać sprzęt. Wiedziałam co to znaczy. Mój kochany tatuś umarł.
-Też cię bardzo kocham tatusiu.-wyszeptałam.
Nie mogłam tam zostać. Uciekłam. Gdzie? Jak najdalej od tamtej sali. Biegłam przed siebie. Zgubiłam się w tym dużym szpitalu. W głowie cały czas mi się tłukły słowa: ,,Mój tata umarł. On nie żyje" W pewnym momencie weszłam gdzieś chyba do jakieś składzika tam stanęłam i osunęłam się po ścianie.
Siedziała tak do puki nie znalazł mnie Peter. Zaprowadził do samochodu, w którym byli już mama i Michael. Prowadził Peter, który miał już prawo jazdy, ponieważ mama nie była w stanie. Zawiózł nas do domu. Tam zupełnie otępiała weszłam do domu, a potem do mojego pokoju. Nic się w nim nie zmieniło. Zastałam go takiego samego jak opuszczałam. Panował tam taki sam nie ład jak przed wyjazdem. Kocham to miejsce. Niestety razem z wejściem tutaj przypomniałam sobie jak był tu ze mną Malfoy. Rzuciłam się na łóżko.
Nie miałam zamiaru wracać do Hogwartu do czasu pogrzebu. Może przyjechać po mnie nawet sam Knot. Nic mnie to nie obchodzi. Tego dnia z pokoju wyszłam dopiero wieczorem. Gdy zeszłam do kuchni, w której byli chłopcy zapytali mnie:
-Ty też dostałaś?
-Co?
-List od taty. Znaleźliśmy je w swoich pokojach.-powiedział Michael.
Wybiegłam z kuchni. Przewaliłam chyba cały pokój. Listu nie znalazłam. Moment, muszę myśleć jak tata. Gdzie by schował coś co mam przeczytać tylko ja? Mógł go wysłać do Hogwartu. Nie, na pewno tego nie zrobił. Więc gdzie jest? Myślałam gorączkowo. Zaraz co tata powiedział: ,,Tam gdzie często byliśmy razem." Czyli gdzie? To może być wszędzie. Jakby normalnie nie mógł położyć listu na biurku. Gdzie byliśmy często razem? Bingo! Domek na drzewie! Wybiegłam z pokoju, mijając kuchnię chłopaki pytali: ,,Masz?" Potykając się wyszłam z domu. Prosto do dębu, po drabinie. Hop! Jestem już w domku. Nic się w nim nie zmieniło. Pamiętam dobrze jak się bawiliśmy w tym domku. To były wspaniałe czasy, które już nie wrócą.
Popatrzyłam na stolik, tak tam jest! Chwyciłam kopertę. Ale co teraz? Otworzyć go i tak normalnie przeczytać? Otworzyłam kopertę, to było silniejsze ode mnie.
z dzieciństwa
Popatrzyłam na stolik, tak tam jest! Chwyciłam kopertę. Ale co teraz? Otworzyć go i tak normalnie przeczytać? Otworzyłam kopertę, to było silniejsze ode mnie.
Keti
Musisz wiedzieć, że bardzo cie kocham. Jeśli to czytasz to znaczy, że już nie żyję. Nie smuć się. Mam ci coś do przekazania, ale tutaj nie mogę tego napisać. Myśl Keti. Powiedziałem kogo masz zapytać. Na pewno rozwiążesz tą zagadkę. Wiedz również, że jestem z ciebie dumny. Wcale nie jesteś mugolakiem, ale tego dowiesz się od kogoś innego. Wiem, że zrobisz dużo na świecie, zmienisz go na lepszy, bo jesteś moją córką. Za wszelką cenę pokonaj Voldemorta! Uważaj na siebie. Wiem, że lubisz ryzyko, a to jest ryzykowne, więc uważaj. Kocham
tata
Tyle? W liście pożegnalnym tylko tyle? Myślałam, że będzie w nim przepraszał co drugie słowo, za to jak mnie traktował, a tu co? Nie jestem mugolakiem, ale bzdury. Jestem pierwszą czarownicą w mojej rodzinie. Musiał się pomylić. Kogo mam zaytać i o co? Czemu on musiał zostawić dla mnie tyle zagadek? ,,Pokonaj Voldemorta." Jak? Tego było dla mnie za wielę. Nic już nie rozumiałam. Popatrzyłam na stolik, czy aby nie ma tam jakiegoś drugiego listu. Zamiast niego było pudełko skierowane do mnie. Otworzyłam, była tam kartka:
Wiem, że nic z tego nie rozumiesz. Zapal, wiem, że jak nie rozumiesz to to robisz. I zapamiętaj: Śmierć to nie najgorsza rzecz jaka spotyka człowieka.
tata
Tata wiedział, że palę, ale nigdy nie miał do tego pretensji. Oj tato, tato nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham. Wyciągnęłam z paczki papierosa i zapaliłam. Efekt ten co zawsze.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz