wtorek, 11 lutego 2014

28.Koniec egzaminów.

     Witam. Mam dla was kolejny rozdział :) kto jeszcze oprócz mnie ma ferię? Dedykacja: dla Olgi K., która dopiero odkryła tego bloga :p Olga i błagam cie nie jedz więcej czekolady :D Zapraszam do czytania i komentowania! Piszcie czy się wam podoba
Ka$ka
P.S. Jak nie będziecie komentować, to uznam, że się wam nie podoba i usunę bloga, więc jeśli chcecie kolejnych rozdziałów to komentujcie :)
~~~~~~~~~~~~~~~

       Już po pogrzebie. Znowu jestem w Hogwarcie. Znowu moje życie stało się nudne, wróciło do punktu wyjścia. Teraz siedzę na jakiejś lekcji, ale w ogóle nie słucham profesora. Tak szczerze to nawet nie wiem co to za lekcja. Znowu wróciła stara, nudna Keti. Tak jakby śmierć taty była drzwiami do starego życia, a ja właśnie przez nie przeszłam. Jutro zaczynają się SUMY. Nie zdam z Historii Magii, jak i Runów i Astronomi, tego byłam pewna. Ale od kiedy Keti Otson się przejmuję wynikami? Z racji tego, że jutro był pierwszy egzamin to w salonie nie można było wysiedzieć, ponieważ wszyscy dostawali jakiejś fali nauki. Musiałam z tam tąd wyjść. Jakoś dzisiaj mnie do Quidditcha nie ciągnęło, ani do Pokoju Życzeń. Gdzie poszłam? Odpowiedź brzmi: do biblioteki. Nie chodziłam tam często, ale teraz musiałam. To było chyba najbardziej zatłoczone miejsce dzisiejszego dnia. Wzięłam jakąś książkę. Dotyczyła transmutacji. Oparłam się o regał i zaczęłam czytać. Strasznie to nudne, ale jak trzeba to trzeba. Gdy czytałam tak już chyba z 10 minut, to ktoś do mnie podszedł. Kto? Chyba wam nie muszę mówić. Wybraniec pocałował mnie bez słowa. Jak usłyszeliśmy jakieś śmiechy i zobaczyliśmy, ze to drugoklasiści się na nas patrzą, to Harry wziął ode mnie książkę i zasłonił ją nasze twarze. Całowaliśmy się dopóki pani Prince nie ,,wywąchała” co się wyrabia w jej bibliotece i wyrzuciła nas z niej. Moim zdaniem to ci drugoklasiści na nas na kablowali. Gdzie potem poszliśmy? Nie powiem, bo to zostanie między mną, a Harrym.



         Siedzę w Wielkiej Sali nad arkuszem mojego testu z Obrany Przed Czarną Magią. Był to już piąty dzień egzaminów. Z tego przedmiotu poszło mi super. Już wypełniłam cały test, więc teraz spałam sobie na stoliku. Dwa rzędy na prawo siedziała Hermiona. Harry siedem za mną, a Ron trzy przede mną. Czekałam na koniec. Chciałam tylko jednego: spać. Przez ostatnią noc nie spałam, bo Hermiona prosiła, żebym pomogła jej się uczyć. Co miałam zrobić?


           Siedzimy w Wielkiej Sali. Czekamy na egzamin praktyczny z Obrony Przed Czarną Magią. Hermiona już weszła. Nagle usłyszeliśmy trzy nazwiska, a na końcu moje. Chłopaki na mnie spojrzeli. Chyba mam tremę. Podniosłam się z ławki i weszłam do innej komnaty. Zobaczyłam trzech instruktorów i Umbridge. Podeszłam do wolnego instruktora.
-Nazwisko?-zapytał nie patrząc na mnie.
-Otson.-Odpowiedziałam i dopiero teraz na mnie spojrzał.
-No no no, kogoż ja ty widzę. Słynna panna Otson.-O co mu do cholery chodzi? Nie odpowiedziałam.
       Najpierw kazał mi pokazywać jakieś banalne zaklęcia. Ale potem powiedział szeptem:
-Panno Otson słyszałem, że potrafi pani wyczarować cielistego patronusa.
-I co z tego?
-Jeśli by pani chciała go zaprezentować.
-Jasne.-odpowiedziałam już zła.
Skupiłam się, tak jak zawszę. Najmilsze wspomnienie i:
-Expecto Patronum!
Błękitny pies przeleciał przez komnatę. Spojrzałam na Umbridge z ironicznym uśmiechem, ta patrzyła mi się prosto w oczy. Wiedziałam, że tą bitwę wgrałam ja.
-Wspaniale, wybitnie panno Otson. Dziękuję. Może pani wyjść.
-Dziękuję. Do widzenia.


           Zabił dzwon co oznaczało koniec czasu na egzamin. Szybko wstałam i wybiegłam z sali z rękami w górze. Jak najszybciej pobiegłam do salonu, by razem z przyjaciółmi usiąść na kanapie.
-Ostatni egzamin. Rozumiecie to?-zapytał szczęśliwy Ron
-Tak, koniec męki, koniec egzaminów.-powiedziałam równie uradowana.
-To co będziemy robić?-zapytał Harry.
-Na pewno nie będziemy tu tak siedzieć.-odpowiedziałam.-Kto ma ochotę popływać?
-Ale że teraz?-zapytała Hermiona.
-Hermiono jest początek czerwca, najwyższy czas.
-No dobra, chodźmy.-opowiedziała.
-I dobrze. To za dziesięć minut zbiórka tutaj, przebrani i z ręcznikami.-zarekomendowałam.
           Wstaliśmy. Ja z Hermioną czym prędzej pobiegłyśmy do dormitorium. Wpadłyśmy do pokoju i od razu otworzyłyśmy kufry. Przebrałyśmy się w stroje kąpielowe, a na nie założyłyśmy koszulki na ramiączkach i spodenki, by inni chłopcy się na nas nie patrzyli, a i by Harry i Ron nie musieli być o nas zazdrośni. Do torebki plażowej wrzuciłam ręcznik, butelkę wody, krem do opalania i aparat. Różdżkę włożyłam za pasek w spodenkach, tak jak zwykle. Przybiłyśmy piątkę i ruszyłyśmy do salonu. Tam zastałyśmy chłopaków w krótkich spodenkach i z ręcznikami na szyi. Uśmiechnęłam się na widok Wybrańca bez koszulki. Wyszliśmy z zamku i skierowaliśmy się na naszą plażę. Ja z Harrym szłam troszeczkę za Ronem i Hermioną. Harry złapał mnie za rękę, a potem przytulił i tak szliśmy.
-Podkoszulka to ty nie masz?-zapytałam swojego chłopaka. Harry się zaśmiał i po chwili powiedział:
-A co przeszkadza ci to, że go nie mam?
-Troszeczkę. Inne dziewczyny się na ciebie gapią jak byś był eksponatem w muzeum.-znów go rozśmieszyłam.
-Jesteś o mnie zazdrosna?
-Nawet jeśli, to to coś złego?
-Wręcz przeciwnie, ale nie masz się o co martwić dla mnie istniejesz tylko ty.
-To właśnie chciałam usłyszeć.-znów się zaśmiał.-Ale następnym razem załóż koszulkę.
-Dobrze skarbie.-cmoknął mnie w czoło.
-Chodź bo Ron i Hermiona prawie już doszli.-powiedział.
-Pierwszy zatapia drugiego.-krzyknęłam i zerwałam się biegiem.
-Nie masz ze mną szans.-krzyknął okularnik.
-Zobaczymy.
           Oczywiście Harry dobiegł przede mną, a gdy się tylko zjawiłam na plaży od razu mnie porwał. Zdążyłam upuścić tylko torbę. Harry wziął mnie na ręce i wbiegł do wody zanurzając się. 


       Gdy tylko się wynurzyłam, krzyknęłam:
-Potter! Przecież ja mam ubranie!
-A co chciałabyś je zdjąć?-zapytał z tym swoich uśmieszkiem.
-Nie żyjesz!-i ruszyłam do ataku.
          Tak biliśmy się w wodzie, a Hermiona wyciągnęła aparat z mojej torby i pstrykała nam zdjęcia. Gdy już wracaliśmy po pływaniu o ile tak to można nazwać. Ja w mokrym ubraniu, przytulona do chłopaka i owinięta dwoma ręcznikami, swoim i Harrego, nagle zrozumiałam kogo mam zapytać w sprawie taty.
-Dumbledore!-krzyknęłam
-Co?-zapytał zdziwiony Harry.
        Ale mnie już tam nie było. Biegłam do pokoju Umbridge by z nim porozmawiać, lecz po drodze spotkałam Malfoya. Przebiegłam koło niego, ale on krzyknął za mną:
-Wiem gdzie jest Dumbledore. Zabiorę cię tam.
-Skąd wiesz, że szukam Dumbledora? Czytasz w myślach, zapomniałam.
        Wtedy dobiegli do nas Harry, Ron i Hermiona.
-Keti już nigdy więcej tak nie uciekaj!-powiedział Harry.
-Zabierzesz nas tam?-zapytałam Draco, puszczając słowa Harrego mimo uszu.
-Gdzie ma nas zabrać? Keti!-krzyczał Harry.
-Zabiorę tylko ciebie.-odpowiedział ślizgon
-Dobrze.-odpowiedziałam
-Nie!-krzyknął Harry- Gdzie ma cię zabrać i po co?
         Podeszłam do niego i pocałowałam, a potem szepnęłam:
-Harry zaufaj mi, proszę nie długo wrócę, kocham cię.
-Keti, nie pozwolę ci nigdzie samej iść.
-Nie będę sama, będę z Draco
-Jeszcze gorzej.
-Po prostu pozwól mi jechać,
        I poszłam z Draco, a Harrego zostawiła z Ronem i Hermioną, mam nadzieję że mi wybaczy.



1 komentarz: