niedziela, 19 stycznia 2014

27. Śmierć to nie najgorsza rzecz jaka spotyka człowieka.

 No witam, witam. Mam kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Dedykacja: Dla wszystkich komentujących (których jest nie wielu). Co tu jeszcze? No dobra nie przedłużam, życzę miłego czytania. Komentujcie i Do napisania! :)
Ka$ka
~~~~~~~~~~

 Minęły cztery dni. Cztery koszmarne dni. Cztery najdłuższe doby w moim życiu. Coraz częściej zastanawiałam się nad sobą. Tata leży w  szpitalu, żyje, jeszcze. Przez ostatnie cztery dni nie robiłam nic oprócz płaczu. Oczy miałam tak zapuchnięte, że jak mnie inni widzieli to chcieli wzywać pielęgniarkę.  Dzisiaj również zebrało mi się na płacz, ale nawet jedna łza mi nie spłynęła po policzku. Dlaczego? Bo już ich nie miałam. Już nie było łez w moim organiźmie. Miałam dość wszystkich tych spraw przez które płakałam. Miałam dość tego, że tata umiera, miałam dość wojny z Umbridge i Voldemortem, miałam dość swojego życia. Przecież znam zaklęcie. Dwa słowa i będę tam, gdzie tata za kilka dni. Na tym ,,innym" świecie. A nawet jeśli, to pod łóżkiem w tajny, pudełku leży scyzoryk. Wyciągnęłam pudełko spod swojego łózka. Nikt nie wiedział o istnieniu tego pudełka. Nawet Hermiona. Otworzyłam je. Znalazłam tam: scyzoryk, pamiętnik, zdjęcia, parę drobiazgów i paczkę papierosów. Skąd ją mam? Pierwszą paczkę chyba kiedyś podwędziłam tacie, albo bratu. Potem zawsze jakoś zdobywałam. Wyciągnęłam jednego, oparłam się o łóżko i zapaliłam. było cudownie. Problemy zniknęły. Mózg zaczął pracować wolniej, ale wydajniej. 





Nagle pokazało mi się w głowie rozwiązanie. Pojadę do taty. Umbridge szlak trafi, więc załatwię dwie sprawy jednym czynem. Jutro to zrobię. Otworzyłam pamiętnik i naskrobałam w nim: 

          Jutro chociaż jeden z moich problemów zmaleje. Pożegnam się tatą.                              Oby tylko nie było za późno. Nie popełnię samobójstwa, bo mam po 
          co żyć. mam tutaj chłopaka i przyjaciół. Mam rzeczy, które muszę 
          wcześniej zrobić. Musze pokonać Umbridge i Voldemorta. Potem
          niech się dzieje co chce.


Papieros się wypalił. Zamknęłam pamiętnik, bo pisałam tylko wtedy, gdy byłam pod działaniem tytoniu. Dziwne, pamiętnik był gruby jak cholera, więc wypaliłam ich już dość dużo, a jednak się nie uzależniłam. Oby tylko tytoń mi zawsze wystarczał na moje problemy, abym nie musiała sięgać po coś mocniejszego.
 
***
Wbiegłam do korytarza. Strasznie było tam jasno. Białe ściany i do tego te lampy. Ta jasność mnie przerażała. Biegłam korytarzem mijając wiele drzwi od sal. Nie wiedziałam do których mam wejść, ale coś ciągnęło mnie do tych ostatnich. Wpadłam jak torpeda do sali. Zatrzymałam się. Było tam tylko jedno łóżko, a obok kilku ludzi. Poznałam człowieka leżącego na łóżku. To mój tata. Obok stoją: mama, bracia i kilku ludzi ze szpitala. Wolnym krokiem podeszłam do łóżka. Tata spał. Chwyciłam go za rękę. Ocknął się. Chyba poznał kto do niego przyszedł.
-Keti...-powiedział z trudem.-Przepraszam...
-Tato... nie przepraszaj.-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
-Tak bardzo żałuje. Wybacz mi.
Nie bardzo wiedziałam co odpowiedzieć. Oczywiście że mu wybaczam, ale czy na pewno? Teraz zaczęły spływać mi łzy po policzkach. W końcu go widzę. W końcu widzę mojego kochanego tatusia. Mam co chciałam.
-Nie płacz.-powiedział.-Keti wiedz, że śmierć to nie najgorsza rzecz jaka spotyka człowieka.
-Tato...
-Tam gdzie często byliśmy razem. Zapytaj Dumbledora. Kocham Cię Keti. Żegnaj.
-Ale  co mam go zapytać? Tato proszę.... nie umieraj.
Zamknął oczy. Ręka która trzymałam wypadła z moich rąk. Na mugolskim urządzeniu, które wcześniej pikało, była prosta kreska. Mama wybuchła płaczem. Lekarze zaczęli wyłączać sprzęt. Wiedziałam co to znaczy. Mój kochany  tatuś umarł. 
-Też cię bardzo kocham tatusiu.-wyszeptałam.
Nie mogłam tam zostać. Uciekłam. Gdzie? Jak najdalej od tamtej sali. Biegłam przed siebie. Zgubiłam się w tym dużym szpitalu. W głowie cały czas mi się tłukły słowa: ,,Mój tata umarł. On nie żyje" W pewnym momencie weszłam gdzieś chyba do jakieś składzika tam stanęłam i osunęłam się po ścianie. 





Siedziała tak do puki  nie znalazł mnie Peter. Zaprowadził do samochodu, w którym byli już mama i Michael. Prowadził Peter, który miał już prawo jazdy, ponieważ mama nie była w stanie. Zawiózł nas do domu. Tam zupełnie otępiała weszłam do domu, a potem do mojego pokoju. Nic się w nim nie zmieniło. Zastałam go takiego samego jak opuszczałam. Panował tam taki sam nie ład jak przed wyjazdem. Kocham to miejsce. Niestety razem z wejściem tutaj przypomniałam sobie jak był tu ze mną Malfoy. Rzuciłam się na łóżko.
Nie miałam zamiaru wracać do Hogwartu do czasu pogrzebu. Może przyjechać po mnie nawet sam Knot. Nic mnie to nie obchodzi. Tego dnia z pokoju wyszłam dopiero wieczorem. Gdy zeszłam do kuchni, w której byli chłopcy zapytali mnie:
-Ty też dostałaś?
-Co?
-List od taty. Znaleźliśmy je w swoich pokojach.-powiedział Michael.
Wybiegłam z kuchni. Przewaliłam chyba cały pokój. Listu nie znalazłam. Moment, muszę myśleć jak tata. Gdzie by schował coś co mam przeczytać tylko ja? Mógł go wysłać do Hogwartu. Nie, na pewno tego nie zrobił. Więc gdzie jest? Myślałam gorączkowo. Zaraz co tata powiedział: ,,Tam gdzie często byliśmy razem." Czyli gdzie? To może być wszędzie. Jakby normalnie nie mógł położyć listu na biurku. Gdzie byliśmy często razem? Bingo! Domek na drzewie! Wybiegłam z pokoju, mijając kuchnię chłopaki pytali: ,,Masz?" Potykając się wyszłam z domu. Prosto do dębu, po drabinie. Hop! Jestem już w domku. Nic się w nim nie zmieniło. Pamiętam dobrze jak się bawiliśmy w tym domku. To były wspaniałe czasy, które już nie wrócą. 



 z dzieciństwa

Popatrzyłam na stolik, tak tam jest! Chwyciłam kopertę. Ale co teraz? Otworzyć go i tak normalnie przeczytać? Otworzyłam kopertę, to było silniejsze ode mnie. 

          Keti
Musisz wiedzieć, że bardzo cie kocham. Jeśli to czytasz to znaczy, że już nie żyję. Nie smuć się. Mam ci coś do przekazania, ale tutaj nie mogę tego napisać. Myśl Keti. Powiedziałem kogo masz zapytać. Na pewno rozwiążesz tą zagadkę. Wiedz również, że jestem z ciebie dumny. Wcale nie jesteś mugolakiem, ale tego dowiesz się od kogoś innego. Wiem, że zrobisz dużo na świecie, zmienisz go na lepszy, bo jesteś moją córką.  Za wszelką cenę pokonaj Voldemorta! Uważaj na siebie. Wiem, że lubisz ryzyko, a to jest ryzykowne, więc uważaj. Kocham
tata 


Tyle? W liście pożegnalnym tylko tyle? Myślałam, że będzie w nim przepraszał  co drugie słowo, za to jak mnie traktował, a tu co? Nie jestem mugolakiem, ale bzdury.  Jestem pierwszą czarownicą w mojej rodzinie. Musiał się pomylić. Kogo mam zaytać i o co? Czemu on musiał zostawić dla mnie tyle zagadek? ,,Pokonaj Voldemorta." Jak? Tego było dla mnie za wielę. Nic już nie rozumiałam. Popatrzyłam na stolik, czy aby nie ma tam jakiegoś drugiego listu. Zamiast niego było pudełko skierowane do mnie. Otworzyłam, była tam kartka:

Wiem, że nic z tego nie rozumiesz. Zapal, wiem, że jak nie rozumiesz to to robisz. I zapamiętaj: Śmierć to nie najgorsza rzecz jaka spotyka człowieka.
tata


Tata wiedział, że palę, ale nigdy nie miał do tego pretensji. Oj tato, tato nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham. Wyciągnęłam z paczki papierosa i zapaliłam. Efekt ten co zawsze.

 

czwartek, 2 stycznia 2014

26. Informacja która zmieniła całe życie.

UWAGA zmieniam styl pisania,  teraz pisze wszystko oczami Keti :) miłego czytania
keti
~~~~~~~~
 -Nie chce być kolejną uczennicą, której nikt nie zna, która nic nie osiągnęła prócz skończenia szkoły.-mówiłam w dormitorium.
-Dziewczyno przecież ty ju teraz jesteś najbardziej znana osobą w szkole. Nie przejdziesz korytarzem pełnym ludzi niezauważona.-powiedziała Hermiona.
-To nie prawda. Hermiono nic nie osiągnęłam, ani nic nie wygrałam!
-Tak rzeczywiście. Jesteś szukającą zwycięskiej drużyny Turnieju Quidditcha. Jesteś dziewczyną Chłopca Który Przeżył. Największy arystokrata szkoły ugania się za tobą. Jesteś przywódczynią buntu przeciw Ministerstwu. Ale faktycznie nic nie osiągnęłaś.-powiedziała sarkastycznie Hermiona.-Dziewczyno ty wszystko osiągnęłaś!
-Hermiono...
-Nie Keti, nie wmawiaj mi i sobie że nic nie osiągnęłaś, bo osiągnęłaś wszystko. Masz przyjaciół, którzy są dla ciebie najważniejsi. Masz chłopaka którego kochasz. Masz przyjaciela i wroga w jednej osobie. Potrafisz zebrać ludzi. Potrafisz dowodzić. Potrafisz być sobą nawet jak inni tego nie chcą. Taka prawda.
      Wstałam. Zeszłam z łóżka na którym siedziałam. Skierowałam się do drzwi, położyłam rękę na klamce.
-Muszę pomyśleć, nie czekaj na mnie, nie wiem kiedy wrócę.

Muzyka (koniecznie ją włączcie)

    Wyszłam z dormitorium. Szłam korytarzami do Pokoju Życzeń. Przeszłam trzy razy przed ścianą myśląc te same słowa co zawsze: ,,Chcę znaleźć się w swoim pokoju, w domu." otworzyłam oczy i pchnęłam drzwi. Ukazał mi się mój pokój, jak zawsze. Usiadłam na biurku. Zobaczyłam gitarę. Jak długo już nie grałam? Chyba ze 3 lata, albo więcej. Podeszłam do instrumentu. Dotknełam go. był zimny, ale powróciły wspomnienia. Widzę teraz wyraźnie jak uczyłam się grać, jak mi nie wychodziło z początku, jak później grałam odważnie wsród znajomych. Widzę ognisko. Ostatnie ognisko klasowe. To było przed wakacjami, tymi wakacjami co dowiedziałam się kim na prawdę jestem. Widze jak wtedy siedzieliśmy wszyscy przy ognisku. Było ciemno. Oświetlał nas tylko blask ognia. A ja z gitarą na kolanach grałam jakąś piosenkę, nie pamiętam jaką. Wzięłam gitarę do ręki i usiadłam na podłodze, tak jak to robiłam gdy ćwiczyłam, jak byłam młodsza. Lewa ręka sama zacisnęła się na jakimś akordzie. Spojrzałam na gryf i uśmiechnełam się. Prawą ręką zaczęłam machać w górę i w dół. Akordy same mi się przestawiały, nawet nie pamiętałam jaki ma być następny, a palce same zaciskały się na odpowiednich strunach. Grałam tą piosenkę. Moja piosenkę, którą sama wymyśliłam i napisałam. Tą piosenkę grałam na ognisku. Klasie się bardzo podobała. Mi też się podoba, jak nigdy. I ostatni akord, ostatni przejazd po strunach. Koniec. Wspomnienia znikneły, radość odpłynęła, szczęście uciekło, pozostał tylko smutek.
-I to by było na tyle.-powiedziałam sama do siebie.




***
Stoję nad jeziorem, a właściwie kucam i patrzę przed siebie. Co tak na prawdę chciałam gdy tu szłam? Czyżby zabrakło mi świeżego powietrza? A może zabrakło mi widoku zachodzącego słońca? Nie, na pewno to nie to. Chciałam po prostu zrobić co kolwiek po informacji jaką dostałam od matki.W ręku trzymam list. Dostałam go jakąś godzinę temu, a nadal nie mogę uwierzyć w jego treść. Mama napisała:

Hej Keti
Wiem, że nie możesz opuścić szkoły i tu przyjechać, ale chciałam ci tylko powiedzieć o pewniej sprawie. Tata ma raka. Nie przyjeżdżaj, nie narażaj się dyrektorce, nie pakuj się w kłopoty.
Kocham cię
mama
P.S. Tacie zostało kilka dni.

Mój tata nie długo umrze. Już nigdy go nie zobaczę. Jak to możliwe? I jeszcze ten tekst mamy: ,,Nie przyjeżdżaj, nie narażaj się dyrektorce, nie pakuj się w kłopoty." Czyżby nie wiedziała co robię? A tak nie wie że ja  już mam przechlapane u dyrektorki. Nie wiem że kłopoty to moje drugie imię. Nie wie kim jest jej córka. Ale to teraz nie ważne. Ważne jest to że tata odchodzi na zawsze, a ja nie mogę się z nim nawet pożegnać. Siedzę tutaj w Hogwarcie w swoim domu, a powinnam już dawno siedzieć przy łóżku taty w szpitalu. Mam dość tego wszystkiego. Zaczęłam płakać. Słońce już zaszło, a ja stałam nad jeziorem i płakałam ile tylko sił. Zakryłam oczy rękami, wrzasnęłam. Dlaczego? Nie wiem. Chyba chciałam, żeby złość i ból miały ujście. Nagle ktoś chwycił mnie za rękę. Nie odchodziło mnie kto to, nic mnie już nie odchodziło.  Ten ktoś mnie objął i pocałował. Oddałam pocałunek, bo co innego mi pozostało? Po chwili oprzytomniałam i odepchnęłam chłopaka by spojrzeć kim jest. Nie wiedziałam dlaczego to zrobił. Ale czy to mam sens? Draco stał z pytaniem w oczach. Przybliżył się i chciał mnie znów pocałować. Cofnęłam się kilka kroków. Spojrzałam na niego ze złością i zdziwieniem. Skierowałam się do zamku, lecz po paru krokach odwróciłam się w stronę ślizgona by na niego jeszcze raz spojrzeć. Co to miało niby znaczyć? Szłam do zamku bez słowa.



***

  Siedzieliśmy na kanapie w salonie. Ja, Harry, Ron i Hermiona. Co robiliśmy? Nic. Nagle poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Wybuchnęłam płaczem. przyjaciele spojrzeli na mnie ze zdziwieniem na twarzach i pytali nie używając słów.
-Wczoraj dostałam list od mamy.-przerwałam trudno mi było o tym mówić.-Odnośnie taty.-znów pauza, nie wiem czy robiłam je by się uspokoić, czy by trzymać ich w napięciu , czy dlatego, że nie wiedziałam jak im to powiedzieć.-Tata ma raka, pozostało mu kilka dni.-powiedziałam w końcu na jednym wdechu.
        Nic nie powiedzieli. Harry mnie tylko przytulił, a później moja głowa spoczęła na jego ramieniu. Hermiona zaś położyła głowę na moim ramieniu, a Ron usiadł obok Hermiony. I tak siedzieliśmy dość długo. Moi przyjaciele nie powiedzieli nic. I za to ich właśnie kocham. Za to że w beznadziejnych sytuacjach nie dają głupiej nadziei. Wiedzą, że mój tata umrze i nie mówią mi, że może w kilka godzin wymyślą na to lek, albo że zdarzy się cud, czy że mi się to wszytko śni. Nie, pomagają mi to przyjąć do świadomości. Bo prawdziwi przyjaciele pomagają ci się z tym pogodzić, a nie mówią, że zaraz obudzisz się z koszmarnego snu.


~~~~~~~~~~~~
Pierwszy rozdział w 2014!!! Witam, witam, mam nadzieję że  się rozdział spodoba. Cóż tu jeszcze mówić. Komentujcie i czytajcie :)
keti