Był trzeci grudnia. Keti spojrzała rano na swojego magicznego galeona i zobaczyła datę spotkania: 3.XII o godzinie 17:00. Było to już trzecie spotkanie Gwardii Dumbledora. Dziewczyna od samego rana była w dobrym humorze. Zapomniała o incydencie z Malfoyem i jego przeprosinami. Od tamtego czasu nie odezwała się do ślizgona, stwierdziła, że musi zakończyć tą bezcelową i bezsensowna znajomość z blondynem.
Siedziała w Wielkiej Sali na śniadaniu. Jej przyjaciele rozmawiali o czymś, ale Kei nie przysłuchiwała się rozmowie. Nagle cała trójka się na nią popatrzyła, nie wiedziała, co od niej chcą, bo ich nie słuchała. Tak na marginesie to jej przyjaciele zauważyli, że Keti jest ostatnio nieobecna. Myśleli, że to przez Malfoya i to co zrobił. Myśleli, że to przez Malfoya i to co zrobił, wtedy przed lasem. Dumbledore przesłuchał Dracona i dowiedział się, że ślizgon rzucił na nią jakieś zaklęcie, ale nie powiedział jakie. Lecz minęło już sporo czasu od tego dnia, a ona dalej była nieobecna.
Keti była pogubiona, ostatnio nie mogła odnaleźć siebie. Nie była tą samą osobą. Coraz częściej myślała o przyszłości. Dawniej nie zdarzało jej się myśleć, co będzie jutro, żyła dniem i chwilą, zawsze żyła jakby jutra miało nie być. Ostatnio myślała o owutemach. Jeszcze nawet nie napisała SUM- ów , a już martwiła się o egzaminy końcowe. Keti nigdy nie była pilną uczennicą. Fakt, zawsze miała zadanie domowe na czas i dość dobre oceny. Nigdy nie uczyła się systematycznie. Zawsze nadrabiała wszystko przed egzaminami i zdawała je wybitnie.
Poszli po torby i ruszyli na Obronę przed Czarną Magią. W tym roku nienawidzili tego przedmiotu, ale pocieszali się Gwardią.
***
Zbliżała się 17:00, więc Keti zmierzała do Pokoju życzeń na siódmym piętrze. Szła sama, bo Harry, Ron i Hermiona poszli wcześniej. Była już na piątym, gdy spotkała kotkę Filcha, panią Noris. Nie mogła iść teraz prosto na spotkanie, bo ten głupi kot ją śledził. Musiała ją zgubić. Biegała po korytarzach, po schodach i po różnych piętrach, jednak Noris zawsze była za nią. Nagle wpadł Keti do głowy wspaniały pomysł, by zaczarować kotkę i uciec. Nikt się nie domyśli, że to ona. Stanęła, wyciągnęła różdżkę i odwróciła się w stronę kota. Uśmiechnęło się i…
-Petryfikus Totalus!- krzyknęła
Kotka stanęła i nie ruszała się. Keti zorientowała się, że jest na szóstym piętrze, pobiegła jeszcze w górę. Przeszła trzy razy przez ścianę i zobaczyła drzwi. Otworzyła je i zobaczyła Harrego odwróconego do niej tyłem, mówiącego coś do reszty Gwardii, która stała przodem do Harrego.
Gdy Wybraniec usłyszał zamknięcie drzwi, odwrócił się i zobaczył Keti. Uśmiechnął się do niej. Ona podeszła do niego, przytuliła tak, jak zawsze przytulała swojego chłopaka i powiedziała mu do ucha:
- Przepraszam za spóźnienie.
- Za spóźnienie to będzie 10 punktów dla ciebie.- powiedział uśmiechnięty Harry.
- Ha ha ha- odpowiedziała i odeszła do grupy.
- Dzisiaj będziemy się uczyć zaklęcia Patronusa- mówił już do całej grupy.- To jest magia na najwyższym poziomie. By wyczarować patronusa trzeba sobie przypomnieć najszczęśliwszą chwilę swojego życia. Więc teraz niech każdy z wam zamknie oczy i zastanowi się. Wiem, że pewna osoba z was już to potrafi. Zaraz wam pokażemy jak to zrobić. Keti. – na koniec zawołał ją.
Wszyscy zamknęli oczy i myśleli kiedy byli najbardziej szczęśliwi. Keti podeszła do Harrego, by pokazać grupie zaklęcie.
- Dobra Keti, ty to umiesz, więc pokaż.
Keti przybrała pozycję. Teraz trzeba było tylko pomyśleć. Keti znała chwilę, której powinna użyc, więc bez wahania zaczęła wspominać:
Był ciepły, letni dzień. Wczoraj były jej urodziny, dostała dużo prezentów. Dzisiaj, gdy wstała, jak zawsze się ubrała i zeszła na śniadanie do kuchni. Na stole leżała poczta. Okazało się, że był tam list do jedenastolatki. Pospiesznie go otworzyła i czytała słowa: „Z przyjemnością informujemy panią, panno Otson, że została pani przyjęta do szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Zaraz po przeczytaniu listu w domu, zjawiła się profesor McGonnagall i wytłumaczyła to jej i rodzicom. Była z siebie dumna, że jest czarownicą.
- Expecto Patronum! – krzyknęła w Pokoju Życzeń, a z jej różdżki wyleciała niebieska mgiełka i nic więcej. Była zdziwiona, bo powinna zobaczyć swojego psa. - Expecto Patronum!- krzyknęła jeszcze raz i nadal nic.
- Spokojnie Keti, to nie zawsze wychodzi. Uspokój się i spróbuj jeszcze raz.
- A może to wspomnienie nie jest dość dobre? Ale do tej pory działało- myślała Keti.
Spróbowała innego wspomnienia:
Była na peronie 9 i ¾ w Londynie siedziała już w pustym przedziale w Expresie Hogwart, gdy weszły jakieś ślizgonki z siódnego roku i kazały jej spadać. Uciekła przestraszona, przez przypadek wpadła do przedziału Harrego i Rona, wtedy się poznali. Puźniej weszła do ich przedziału Hermiona i już wiedziała, że zostaną przyjaciółmi.
-Expecto Patronum!-tym razem wyskoczył niebieski pies lecz na krótko. Wkużyła się pomyślała o pocałunku z Malfoyem w dzień ,w którym byli na łące( rozdział3).
-Expecto Patronum!-teraz wyskoczył błękitny pies i został z nimi na dłużej.
Cała sytuacja trwała może dwie minuty.
-Bardzo dobrze Keti. Widzicie tak to trzeba zrobić. Powtóżcie po mnie Ekspekto Patronum...
Keti nie słyszała co mówi Harry i reszta Gwardi. Myślała o swoim ostatnim wspomnieniu. Czyli to pocałunek z Malfoyem był jej najszczęśliwszą chwilą w życiu?
Każdy próbował wyczarować swojego patronusa, nikomu nie udało się za pierwszym razem, lecz wszyscy próbowali dalej. W końcu po ciężkij pracy w Pokoju Życzeń było ok.30 patronusów.
-Dobra kochani kończymy nasze spotkanie. Jesteście cudowni, wszystkim się dzisiaj udało, nawet tobie Neville. Czekajcie na następną datę na galeonach, tylko ich nie wydajcie, cześć.-powiedział Harry na zakończenie spotkania.
***
Keti leżała na łóżku w dormitorjum. Była sama. Hermiona i Ron mieli spotkanie prefektów, a Harry był zmęczony i poszedł się położyć. Nagle do pokoju weszła Hermiona i padła na swoje łózko. Była uśmiechnięta wręcz się śmiała. Keti nie wiedziała co ją tak bawi. Hermiona rzuciła poduszkę w Keti by ją rozweselić. Poduszka trafiła dziewczynę i spadła na podłogę. Keti podnasząc ją powiedziała ,,ała''.
-Co ci jest?-zapytała Hermiona
-Nic, a co ma być?
-To czemu jesteś taka smutna?
Nie otrzymała odpowiedzi. Keti chciała zostać sama, chciała pomyśleć. Hermiona więcej się nie odezwała, lecz po jakiś dziesięciu minutach do dormitorjum wpadła. Levender z wielkm hukiem.
-Levender nie potrafisz ciszej?-zezłościła się Keti
-Potrafię, ale wy teraz musicie iść natychiaast na dół. Harry i Ron...-nagle przerwała, dziewczyny stanęły na baczność. W głowie miały najczarniejsze scenariusze.
-Co z nimi?-zapytała Hermiona
-Lepiej same zobaczcie.
Ale dziewczyn już nie było w pokoju i tego nie usłyszały. Biegły najszybciej jak mogły, potykając się o własne nogi. Pierwsza biegła Keti, ale zaraz za nią biegła Hermion. Myślały że te schody się nigdy nie skończą, ale nareszcie się skończyły wbiegły do pokoju wspólnego. Zobaczyły Harrego leżącego z jednej strony pokoju i Rona z drugiej. Wyglądało to tak jakby się pojedynkowali bo mieli różdżki w rękach, i chyba Ron wygrał. Ron stał , a Harry leżał. Wokół nich było strasznie dużo ludzi, Ron mia taką minę jakby przed chwią rozkroił szczura. Dziewczyny ruszyły , Keti do Harrego ,a Hermiona do Rona i teraz we trójkę klęczeli przy Wybrańcu.
-Ron do cholery, co ty mu zrobiłeś?!-Keti puściły nerwy
-Nic. Pomyśleliśmy, że poćwiczymy zaklęcie patronusa.
-No i?!
-Dopiero przyjołem pozycję, a Harry padł jakby był martwy.
Keti przypomniała sobie co uczyli ich w szkole, jak jeszcze nie była czarownicą. Uczyli ich, żeby się uspokoić, sprawdzić czy ta osoba oddycha, więc Keti przyłożyła mu głowę do klatki piersiowejl
-Co ty robisz?-zapytał Ron
-Cicho siedź!-rozkazała
Stwierdziła że serce mu słabo biję, ale nie oddycha. Musi mu zrobić sztuczne oddychanie. Ile to było uciśnięć 40, nie 30 i dwa wdechy. Zaczęła 1,2,3,4,5...29,30 i 2 wdechy. Od nowa 1,2,3,4,5...28,29,30 i 2 wdechy.
-No dalej Harry obudź się.-mówiła w myślach Keti.
Nagle Harry się obudził. Zaczęły się oklaski, a Keti mogła odpocząć. Harry leżała na podłodzę,a Keti klęczała przy nim. Zjawiła się McGonagall z panią Pomfrey.
-No widzę, że sytuacja opanowana.-powiedziała pielęgniarka.-Ale wezmę cię Potter na obserwację.
-Kto uratiwał pana Pottera?-zapytała nauczycielka transmutacji.
-To Keti, pani profeson.-zawoł Dean
-Brawo, 100 punktów dla Gryffindoru.-zakończyła i wyszła.
~~~~~~~~~~~~~
Witam sory za te dwa tygodnie oczekiwania. Dziękuje Beci za pomoc i proszę was o komentowanie. Dzisiejsza dedykacja: dla Julki K. szczzególnie ostatnia część, bo musiałam się nauczyć pierwszej pomocy, by ją ratować jak przechodzi drogą pod szkołą:-) następny rozdział penie też dopiero za dwa tygodnie ;)
keti
Nie ma za co. Polecam się na przyszłość, ale faktycznie Julka nie umie bezpiecznie przechodzić przez drogę :D /B
OdpowiedzUsuń