sobota, 11 maja 2013

15.Nigdy nie będziesz miał mojego zaufania


Gdy Harry tylko rozpoznał Keti, od razu pobiegł na pomoc. Był wściekły na Malfoya. Był ciekawy co on jej zrobił, że płakała. Znał Malfoya wystarczająco i wiedział, że ślizgon jest zdolny do wszystkiego. Potrafiłby nawet zabić swoich przyjaciół. Rona i Hermione napełniła taka sama wściekłość. Oni również nienawidzili  blądyna.
-Drętwota!-krzyknął Harry w stronę wroga, gdy był już dość blisko.
Teraz młody Malfoy zobaczył towarzystwo trzech gryfonów. Od razu puścił Keti i cisnął nią na ziemie za sobą. Wkroczył do walki z Potterem.
-Wal się Potter!-krzyknął w stronę Harrego, już był przygotowany do walki.
-Co ty żeś jej zrobił, idioto?-zapytał krzykiem Wybraniec
-To co należało!-odpowiedział mu Malfoy
Ron i Hermiona dobiegli z niewielkim opuźnieniem, ale dali znać Harremu, że oni zajmą się ślizgonem, a on niech leci do Keti.
-Popatrzmy kogo tu jeszcze mamy! Szlamę i rudzielca!-zaśmiał się blądyn
-Malfoy przysięgam, że cię kiedyś zabiję.-zdenerwował si Ron
Harry w tym samym czasie dobiegł do Keti. Rzucił różdżkę na trawę obok dziewczyny i nachylił się nad leżącym ciałem. Krti gdy go zobaczyła, uśmiechnęła się, wstała i złapała za prawy nadgarstek. Malfoy cisnął nią tak mocno o ziemię, że zwichnęła rękę.
-Jak się czujesz?-zapytał od razu z troską Harry.
-Bywało gorzej, a ty?-odpowiedziała Keti
-Wszystko okej. Poczekaj tu, muszę załatwić tego dupka.
-Nie, ja muszę to zrobić. Chcę dać mu nauczkę, że ze mną się nie zadziera.
-Jeśli chcesz.
Z pomocą chłopaka wstała i zabrała jego różdżkę, bo jej różdżkę zabrał Malfoy. Harry pokazał Ronowi by wstrzymali ogień.
-Malfoy!-krzyknął by zwrucić jego uwagę.
-Czego pragniesz?-zapytał blądyn, odwracając się.
-Ja niczego od ciebie nie chcę, ale ona tak.
Keti wyszła zza pleców Harrego. Teraz zobaczył ją ślizgon i się zaśmiał.
-Co ty zrobiłeś?-zapytała.
-To co trzeba było.-mówił już spokojniejszym głosem.
-To znaczy?
-Wy tego nie rozumiecie, nie miałem wyboru.
-Kto kazał ci wybierać?
-Dobrze wiecie kto. Sami-Wiecie-Kto, kazał mi przynieść twoją różdżkę, jego różdżkę, albo zabije mnie i moją rodzinę. Nie miałem wyboru.-podniusł lewy rękaw mundurka i ukazał się Mroczny Znak.
-Zawsze jest jakiś wybór.-powiedzia Keti.-Wybacz, ale muszę to zrobić, ze mną się nie zadziera, a szczególnie jak mam różdżkę w ręku.
-Co ty zamieżasz...
-Expellarmus!-przerwała mu Keti, a Malfoyowi wyrwała się różdżka z ręki i padł na ziemię nie przytomny pięć metrów dalej.
***
Cała czwórka szła do zamku, a raczej Keti była prowadzona, wręcz niesiona przez Harrego.
-Keti musisz zgłosić się do skrzydła szpitalnego.-mówił Harry.
-Nie ma potrzeby, czuje się dobrze.-odpowiedziała
-Keti, Harry ma rację.-powiedziała Hermiona
-Też tak uważam.-wtrącił się Ron
-Co wyście się ta uwzieli?
-Dbamy o ciebie.-szepnął Harry jej do ucha.-Proszę.
-Dobra, ale w meczu i tak zagram.
-Nie ma mowy.-powiedział Harry
-Pujdę do skrzydła szpitalnego tylko po to by nastawili mi rękę. Albo zagram w meczu, albo nigdzie nie idę.
-To jest szantaż.-powiedziała Hermiona
-Brawo, taki jest świat Hermiono.
-No dobra zagrasz, a teraz choć.-powiedział Harry
Poszli do skrzydła szpitalnego. Pani Pomfrey z szybkością nastawiła jej rękę i jak zawszę chciała zostawić pacjęta na obserwację, lecz Keti powiedziała, że ma mecz. Pielęgniarka kłuciła się z dziewczyną dość długo, po czym się zgodziła i wypuściła ją, ale pod warunkiem, że po meczu przyjdzie na kątrolę ręki. Hermiona popatrzyła na zegarek zaraz po przekroczeniu progu skrzydła szpitalnego. I krzyknęła, było trzy minuty do rozpoczęcia meczu,a oni sterczeli przy szpitalu. Od razu rzucili się biegiem w stronę boiska. Nie było czasu iść po miotłę, więc Keti tylko krzyknęlla ,, Accio błyskawica'' i po chwili już biegła z miotłą w ręku. Dobiegli do wejścia na stadion, gdy usłyszeli głos Lee Jordana: PROSZĘ PAŃSTWA, DRÓŻYNA GRYFFINDORU NIE JEST W KOMPLECIE. KETI OTSON MUSI POJAWIĆ SIĘ W CIĄGU DWÓCH MINUT, BY RAVENCLAW NIE WYGRAŁ WALKOWEREM. Dróżyna była strasznie zła o nieobecność Keti, ale gdy dziewczyna tylko wpadła na boisko, od razu znalazła się w centrum uwagi i Angelina rozkazała się jej jak najszybciej przebrać.
-PROSZĘ PAŃSTWA, KETI OTSON Z NUMEREM 1 Z GRYFFINDORU, POJAWIŁA SIĘ NA BOISKU. MECZ ROZPOCZNIE SIĘ GDY ZAWODNICZKA TYLKO SIĘ PRZEBIERZE.-powiedział Lee ,a stadion po prostu oszalał
Keti wpadła do szatni i od razu złapała za swój struj. Potrzebowała 30 sekund na przebranie się. Stanęła przed drzwiami ,powiedziała sobie dam radę i wyszła prosto na boisko. Wchodząc z miotłą w lewej ręce, prawą podniosła do góry z zaciśniętą pięścią. Oczami ,,wędrowała'' po trybunach szukając przyjaciół. Na twarzy zagościł uśmiech. Była szczęśliwa. Quidditch to jedyna rzecz, którą kochała robić, mogła się wtedy odciągnąć od wszystkiego.
Doszła do dróżyny, która stała na środku boiska. Uścisnęła dłoń z Cho. Wszyscy wznieśli się w powietrze. Sędzia wypuścił znicz, potem tłuczki i na końcu kafla.
-I ZACZĘŁO SIĘ, KAFEL W GÓRZE.-krzyknął Lee
***
Dróżyna Gryffindoru wygrywała 50:30, a znicza nigdzie nie było. Keti często patrzyła na Cho, by sprawdzić czy ona go nie zobaczyła. Dwa razy leciał prosto w nią tłuczek, ale na szczęście bliźniacy przypomnieli sobie po co są na boisku. Keti zobaczyła Harrego, który pokazuje jej by się popatrzyła w górę. Popatrzyła w niebo i zobaczyła małą złotą piłeczkę ze skrzydełkami. Keti ruszła do góry, Cho widząc to zaczęła ją gonić. Krukonka nie miała szans z Keti, ponieważ posiadała Kometę, a gryfonka miała błyskwicę. Keti popędziła w stronę znicza. Mała piłeczka leciała teraz jakieś dwa metry nad ziemią, a Keti za nią. Teraz znicz leciał do góry prostopadle w niebo. Keti podciągnęła miotłe i wystawiła rękę by złapać znicz. Lewą rękę trzymała na drążku, a prawa była podniesiona i przygotowana do złapania znicza. Znicz znowu leciał w dół z taką prędkością. Keti rzecz jasna za nim. Każdy na trybunach myślał że się rozbiję o ziemię, ale ona wyprostowała miotłę w ostatnim momencie. Leciała równolegle do ziemi, już była tak bliska zwycięstwa. Nie mogła dosięgnać znicza, nawet gdy wyciągnęła rękę. Stanęła na drążku miotły, wyprostowała się. Teraz już nie siedziała na miotle tylko stała. Cały stadion wstrzymał oddech. Keti wysunęła się jak najbardziej mogła i dosięgnęła jej w końcu, ale przechyliła się za bardzo i spadła z miotły.
-ZAWODNIK Z NUMEREM 1 Z GRYFFINDORU SPADŁ Z MIOTŁY. TAK JEST TO KETI OTSON CZYLI SZUKAJĄCY, ALE CZY KETI ZŁAPAŁA ZNICZ?-powiedział Lee
Keti leżąc, poniosła rękę, a w skórzanej rękawicy było widać złotą, uskrzydloną piłeczkę. Stadion oszalał.
-TAK PROSZĘ PAŃSTWA GRYFFINDOR WYGRYWA. KETI OTSON ZŁAPAŁA ZNICZ. KONIEC MECZU.-krzyknął Lee
Teraz Keti opuściła rękę i leżała na ziemi. Nie chciało jej się wstawać. Trybuny ,,wylały'' się na boisko. Jako piersi dotarli do dziewczyny członkowie dróżyny ,potem Harry, Ron i Hermiona, a puźniej już wszyscy. Harry był jak zawszę zmartwiony, czy jej nic nie jest. Keti bez problemu wstała i uniosła obie ręce w górę na znak zwycięstwa, w prawej dalej był znicz.
***
W pokoju wspólnym było przyjęcie na cześć Keti. Ona niestety musiała iść do pani Pomfrey, zaraz po meczu na kontrolę. Więc zaraz po przebraniu się poszła do Harrego.
-Spotkamy się na kolacji.-powiedziała do Harrego.
-Może, pujdę z tobą?-zapytał
-Nie , dziękuje, poradzę sobie.-uśmiechnęła się i wyszła.
Znów szła korytarzami do skrzydła szpitalnego. Z ręką  było wszystko w pożądku, więc pielęgniarka puściła ją bez problemu. Było 10 minut do kolacji, więc Keti skierowała się do Wielkiej Sali. Wszyscy schodzili się już na posiłek. Ona umówiła się z Harrym przed drzwiami do Wielkij Sali, więc stanęła bokiem do drzwi. Ktoś zakrył jej oczy dłońmi, była pewna, że to Harry. Odwruciła się i wcale nie zobaczyła Wybrańca, lecz Malfoya. Zrobiła parę kroków w tył. Była zakłopotana, nie wiedziała co zrobić, albo powiedzieć, była po prostu zdziwiona.
-Co chciałeś? Nie mam ze sobą różdżki.-powiedziała w końcu
-Nie, chciałem tylko przeprosić.-powiedział blądyn
-Nie mydl mi oczu, Malfoy
-Wiem, że straciłem twoje zaufanie i bardzo tego żałuje.
-Nigdy nie miałeś mojego zaufania.-mówiła.-I nie będziesz miał. Zawsze byłeś, jesteś, i będziesz moim wrogiem to się nigdy nie zmieni.
              Odeszła w stronę stołu Gryffiindoru. Usiadła tyłem do śllizgonów. Jadła tosty z dżemem, gdy zjawili się jej przyjaciele.
***
              Draco poczuł się beznadziejnie, gdy gryfonka powiedziała, że niegdy nie będzie miał jej zaufania. Po odejściu dziewczyny, on również poszedł do Blaisa.
-I co?-zapytał jego przyjaciel.
-I gówno.-odpowiedział
-Znowu ci nie wyszło? Wiesz może daj sobie już spokój z tą szlamą.
-Zamknij się.-powiedział Draco.-Ja ją kocham i wykonam zadanie.
~~~~~~~~~~~~~
Chciabym was strasznie ale to strasznie przeprosić za tą mega długą przerwę, ale moja wena zrobiła sobie wakacje. Mam nadzieję że następny rozdział pojawi się o wiele szybciej i nie znienawidzicie mnie za tą przerwę. Jak obiecałam ostatnio każdy rozdział ma dedykację, więc dzisiejsza dedykacja: dla mojej przyjaciółki Beaty za to że często daje mi odpisywać zadania w szkole :-) zachęcam jeszcze do komentowania
Keti

1 komentarz:

  1. Bardzo podoba mi się ten rozdział. Przede wszystkim do gustu przypadł mi niezwykle dynamiczny opis meczu. Jestem niezmiernie wdzięczna za dedykację, szczególnie, iż ten rozdział jest jednym z moich ulubionych :). /Beata

    OdpowiedzUsuń