sobota, 25 maja 2013

16.Gwardia Dumbledora


           Był trzeci grudnia. Keti spojrzała rano na swojego magicznego galeona i zobaczyła datę spotkania: 3.XII o godzinie 17:00. Było to już trzecie spotkanie Gwardii Dumbledora. Dziewczyna od samego rana była w dobrym humorze. Zapomniała o incydencie z Malfoyem i jego przeprosinami. Od tamtego czasu nie odezwała się do ślizgona, stwierdziła, że musi zakończyć tą bezcelową i bezsensowna znajomość z blondynem.
Siedziała w Wielkiej Sali na śniadaniu. Jej przyjaciele rozmawiali o czymś, ale Kei nie przysłuchiwała się rozmowie. Nagle cała trójka się na nią popatrzyła, nie wiedziała, co od niej chcą, bo ich nie słuchała. Tak na marginesie to jej przyjaciele zauważyli, że Keti jest ostatnio nieobecna. Myśleli, że to przez Malfoya i to co zrobił. Myśleli, że to przez Malfoya i to co zrobił, wtedy przed lasem. Dumbledore przesłuchał Dracona i dowiedział się, że ślizgon rzucił na nią jakieś zaklęcie, ale nie powiedział jakie. Lecz minęło już sporo czasu od tego dnia, a ona dalej była nieobecna.
Keti była pogubiona, ostatnio nie mogła odnaleźć siebie. Nie była tą samą osobą. Coraz częściej myślała o przyszłości. Dawniej nie zdarzało jej się myśleć, co będzie jutro, żyła dniem i chwilą, zawsze żyła jakby jutra miało nie być. Ostatnio myślała o owutemach. Jeszcze nawet nie napisała SUM- ów , a już martwiła się o egzaminy końcowe. Keti nigdy nie była pilną uczennicą. Fakt, zawsze miała zadanie domowe na czas i dość dobre oceny. Nigdy nie uczyła się systematycznie. Zawsze nadrabiała wszystko przed egzaminami i zdawała je wybitnie.
Poszli po torby i ruszyli na Obronę przed Czarną Magią. W tym roku nienawidzili tego przedmiotu, ale pocieszali się Gwardią.
***
Zbliżała się 17:00, więc Keti zmierzała do Pokoju życzeń na siódmym piętrze. Szła sama, bo Harry, Ron i Hermiona poszli wcześniej. Była już na piątym, gdy spotkała kotkę Filcha, panią Noris. Nie mogła iść teraz prosto na spotkanie, bo ten głupi kot ją śledził. Musiała ją zgubić. Biegała po korytarzach, po schodach i po różnych piętrach, jednak Noris zawsze była za nią. Nagle wpadł Keti do głowy wspaniały pomysł, by zaczarować kotkę i uciec. Nikt się nie domyśli, że to ona. Stanęła, wyciągnęła różdżkę i odwróciła się w stronę kota. Uśmiechnęło się i…
-Petryfikus Totalus!- krzyknęła
Kotka stanęła i nie ruszała się. Keti zorientowała się, że jest na szóstym piętrze, pobiegła jeszcze w górę. Przeszła trzy razy przez ścianę i zobaczyła drzwi. Otworzyła je i zobaczyła Harrego odwróconego do niej tyłem, mówiącego coś do reszty Gwardii, która stała przodem do Harrego.
Gdy Wybraniec usłyszał zamknięcie drzwi, odwrócił się i zobaczył Keti. Uśmiechnął się do niej. Ona podeszła do niego, przytuliła tak, jak zawsze przytulała swojego chłopaka i powiedziała mu do ucha:
- Przepraszam za spóźnienie.
- Za spóźnienie to będzie 10 punktów dla ciebie.- powiedział uśmiechnięty Harry.
- Ha ha ha- odpowiedziała i odeszła do grupy.
- Dzisiaj będziemy się uczyć zaklęcia Patronusa- mówił już do całej grupy.- To jest magia na najwyższym poziomie. By wyczarować patronusa trzeba sobie przypomnieć najszczęśliwszą chwilę swojego życia. Więc teraz niech każdy z wam zamknie oczy i zastanowi się. Wiem, że pewna osoba z was już to potrafi. Zaraz wam pokażemy jak to zrobić. Keti. – na koniec zawołał ją.
Wszyscy zamknęli oczy i myśleli kiedy byli najbardziej szczęśliwi. Keti podeszła do Harrego, by pokazać grupie zaklęcie.
- Dobra Keti, ty to umiesz, więc pokaż.
Keti przybrała pozycję. Teraz trzeba było tylko pomyśleć. Keti znała chwilę, której powinna użyc, więc bez wahania zaczęła wspominać:
Był ciepły, letni dzień. Wczoraj były jej urodziny, dostała dużo prezentów. Dzisiaj, gdy wstała, jak zawsze się ubrała i zeszła na śniadanie do kuchni. Na stole leżała poczta. Okazało się, że był tam list do jedenastolatki. Pospiesznie go otworzyła i czytała słowa: „Z przyjemnością informujemy panią, panno Otson, że została pani przyjęta do szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Zaraz po przeczytaniu listu w domu, zjawiła się profesor McGonnagall i wytłumaczyła to jej i rodzicom. Była z siebie dumna, że jest czarownicą.
- Expecto Patronum! – krzyknęła w Pokoju Życzeń, a z jej różdżki wyleciała niebieska mgiełka i nic więcej. Była zdziwiona, bo powinna zobaczyć swojego psa. - Expecto Patronum!- krzyknęła jeszcze raz i nadal nic.
- Spokojnie Keti, to nie zawsze wychodzi. Uspokój się i spróbuj jeszcze raz.
- A może to wspomnienie nie jest dość dobre? Ale do tej pory działało- myślała Keti.
Spróbowała innego wspomnienia:
Była na peronie 9 i ¾ w Londynie siedziała już w pustym przedziale w Expresie Hogwart, gdy weszły jakieś ślizgonki z siódnego roku i kazały jej spadać. Uciekła przestraszona, przez przypadek wpadła do przedziału Harrego i Rona, wtedy się poznali. Puźniej weszła do ich przedziału Hermiona i już wiedziała, że zostaną przyjaciółmi.
-Expecto Patronum!-tym razem wyskoczył niebieski pies lecz na krótko. Wkużyła się pomyślała o pocałunku z Malfoyem w dzień ,w którym byli na łące( rozdział3).
-Expecto Patronum!-teraz wyskoczył błękitny pies i został z nimi na dłużej.
Cała sytuacja trwała może dwie minuty.
-Bardzo dobrze Keti. Widzicie tak to trzeba zrobić. Powtóżcie po mnie Ekspekto Patronum...
Keti nie słyszała co mówi Harry i reszta Gwardi. Myślała o swoim ostatnim wspomnieniu. Czyli to pocałunek z Malfoyem był jej najszczęśliwszą chwilą w życiu?
Każdy próbował wyczarować swojego patronusa, nikomu nie udało się za pierwszym razem, lecz wszyscy próbowali dalej. W końcu po ciężkij pracy w Pokoju Życzeń było ok.30 patronusów.
-Dobra kochani kończymy nasze spotkanie. Jesteście cudowni, wszystkim się dzisiaj udało, nawet tobie Neville. Czekajcie na następną datę na galeonach, tylko ich nie wydajcie, cześć.-powiedział Harry na zakończenie spotkania.
***
Keti leżała na łóżku w dormitorjum. Była sama. Hermiona i Ron mieli spotkanie prefektów, a Harry był zmęczony i poszedł się położyć. Nagle do pokoju weszła Hermiona i padła na swoje łózko. Była uśmiechnięta wręcz się śmiała. Keti nie wiedziała co ją tak bawi. Hermiona rzuciła poduszkę w Keti by ją rozweselić. Poduszka trafiła dziewczynę i spadła na podłogę. Keti podnasząc ją powiedziała ,,ała''.
-Co ci jest?-zapytała Hermiona
-Nic, a co ma być?
-To czemu jesteś taka smutna?
Nie otrzymała odpowiedzi. Keti chciała zostać sama, chciała pomyśleć. Hermiona więcej się nie odezwała, lecz po jakiś dziesięciu minutach do dormitorjum wpadła. Levender z wielkm hukiem.
-Levender nie potrafisz ciszej?-zezłościła się Keti
-Potrafię, ale wy teraz musicie iść natychiaast na dół. Harry i Ron...-nagle przerwała, dziewczyny stanęły na baczność. W głowie miały najczarniejsze scenariusze.
-Co z nimi?-zapytała Hermiona
-Lepiej same zobaczcie.
Ale dziewczyn już nie było w pokoju i tego nie usłyszały. Biegły najszybciej jak mogły, potykając się o własne nogi. Pierwsza biegła Keti, ale zaraz za nią biegła Hermion. Myślały że te schody się nigdy nie skończą, ale nareszcie się skończyły wbiegły do pokoju wspólnego. Zobaczyły Harrego leżącego z jednej strony pokoju i Rona z drugiej. Wyglądało to tak jakby się pojedynkowali bo mieli różdżki w rękach, i chyba Ron wygrał. Ron stał , a Harry leżał. Wokół nich było strasznie dużo ludzi, Ron mia taką minę jakby  przed chwią rozkroił szczura. Dziewczyny ruszyły , Keti do Harrego ,a Hermiona do Rona i teraz we trójkę klęczeli przy Wybrańcu.
-Ron do cholery, co ty mu zrobiłeś?!-Keti puściły nerwy
-Nic. Pomyśleliśmy, że poćwiczymy zaklęcie patronusa.
-No i?!
-Dopiero przyjołem pozycję, a Harry padł jakby był martwy.
Keti przypomniała sobie co uczyli ich w szkole, jak jeszcze nie była czarownicą. Uczyli ich, żeby się uspokoić, sprawdzić czy ta osoba oddycha, więc Keti przyłożyła mu głowę do klatki piersiowejl
-Co ty robisz?-zapytał Ron
-Cicho siedź!-rozkazała
Stwierdziła że serce mu słabo biję, ale nie oddycha. Musi mu zrobić sztuczne oddychanie. Ile to było uciśnięć 40, nie 30 i dwa wdechy. Zaczęła 1,2,3,4,5...29,30 i 2 wdechy. Od nowa 1,2,3,4,5...28,29,30 i 2 wdechy.
-No dalej Harry obudź się.-mówiła w myślach Keti.
Nagle Harry się obudził. Zaczęły się oklaski, a Keti mogła odpocząć. Harry leżała na podłodzę,a Keti klęczała przy nim. Zjawiła się McGonagall z panią Pomfrey.
-No widzę, że sytuacja opanowana.-powiedziała pielęgniarka.-Ale wezmę cię Potter na obserwację.
-Kto uratiwał pana Pottera?-zapytała nauczycielka transmutacji.
-To Keti, pani profeson.-zawoł Dean
-Brawo, 100 punktów dla Gryffindoru.-zakończyła i wyszła.
~~~~~~~~~~~~~
Witam sory za te dwa tygodnie oczekiwania. Dziękuje Beci za pomoc i proszę was o komentowanie. Dzisiejsza dedykacja: dla Julki K. szczzególnie ostatnia część, bo musiałam się nauczyć pierwszej pomocy, by ją ratować jak przechodzi drogą pod szkołą:-) następny rozdział penie też dopiero za dwa tygodnie ;)
keti

sobota, 11 maja 2013

15.Nigdy nie będziesz miał mojego zaufania


Gdy Harry tylko rozpoznał Keti, od razu pobiegł na pomoc. Był wściekły na Malfoya. Był ciekawy co on jej zrobił, że płakała. Znał Malfoya wystarczająco i wiedział, że ślizgon jest zdolny do wszystkiego. Potrafiłby nawet zabić swoich przyjaciół. Rona i Hermione napełniła taka sama wściekłość. Oni również nienawidzili  blądyna.
-Drętwota!-krzyknął Harry w stronę wroga, gdy był już dość blisko.
Teraz młody Malfoy zobaczył towarzystwo trzech gryfonów. Od razu puścił Keti i cisnął nią na ziemie za sobą. Wkroczył do walki z Potterem.
-Wal się Potter!-krzyknął w stronę Harrego, już był przygotowany do walki.
-Co ty żeś jej zrobił, idioto?-zapytał krzykiem Wybraniec
-To co należało!-odpowiedział mu Malfoy
Ron i Hermiona dobiegli z niewielkim opuźnieniem, ale dali znać Harremu, że oni zajmą się ślizgonem, a on niech leci do Keti.
-Popatrzmy kogo tu jeszcze mamy! Szlamę i rudzielca!-zaśmiał się blądyn
-Malfoy przysięgam, że cię kiedyś zabiję.-zdenerwował si Ron
Harry w tym samym czasie dobiegł do Keti. Rzucił różdżkę na trawę obok dziewczyny i nachylił się nad leżącym ciałem. Krti gdy go zobaczyła, uśmiechnęła się, wstała i złapała za prawy nadgarstek. Malfoy cisnął nią tak mocno o ziemię, że zwichnęła rękę.
-Jak się czujesz?-zapytał od razu z troską Harry.
-Bywało gorzej, a ty?-odpowiedziała Keti
-Wszystko okej. Poczekaj tu, muszę załatwić tego dupka.
-Nie, ja muszę to zrobić. Chcę dać mu nauczkę, że ze mną się nie zadziera.
-Jeśli chcesz.
Z pomocą chłopaka wstała i zabrała jego różdżkę, bo jej różdżkę zabrał Malfoy. Harry pokazał Ronowi by wstrzymali ogień.
-Malfoy!-krzyknął by zwrucić jego uwagę.
-Czego pragniesz?-zapytał blądyn, odwracając się.
-Ja niczego od ciebie nie chcę, ale ona tak.
Keti wyszła zza pleców Harrego. Teraz zobaczył ją ślizgon i się zaśmiał.
-Co ty zrobiłeś?-zapytała.
-To co trzeba było.-mówił już spokojniejszym głosem.
-To znaczy?
-Wy tego nie rozumiecie, nie miałem wyboru.
-Kto kazał ci wybierać?
-Dobrze wiecie kto. Sami-Wiecie-Kto, kazał mi przynieść twoją różdżkę, jego różdżkę, albo zabije mnie i moją rodzinę. Nie miałem wyboru.-podniusł lewy rękaw mundurka i ukazał się Mroczny Znak.
-Zawsze jest jakiś wybór.-powiedzia Keti.-Wybacz, ale muszę to zrobić, ze mną się nie zadziera, a szczególnie jak mam różdżkę w ręku.
-Co ty zamieżasz...
-Expellarmus!-przerwała mu Keti, a Malfoyowi wyrwała się różdżka z ręki i padł na ziemię nie przytomny pięć metrów dalej.
***
Cała czwórka szła do zamku, a raczej Keti była prowadzona, wręcz niesiona przez Harrego.
-Keti musisz zgłosić się do skrzydła szpitalnego.-mówił Harry.
-Nie ma potrzeby, czuje się dobrze.-odpowiedziała
-Keti, Harry ma rację.-powiedziała Hermiona
-Też tak uważam.-wtrącił się Ron
-Co wyście się ta uwzieli?
-Dbamy o ciebie.-szepnął Harry jej do ucha.-Proszę.
-Dobra, ale w meczu i tak zagram.
-Nie ma mowy.-powiedział Harry
-Pujdę do skrzydła szpitalnego tylko po to by nastawili mi rękę. Albo zagram w meczu, albo nigdzie nie idę.
-To jest szantaż.-powiedziała Hermiona
-Brawo, taki jest świat Hermiono.
-No dobra zagrasz, a teraz choć.-powiedział Harry
Poszli do skrzydła szpitalnego. Pani Pomfrey z szybkością nastawiła jej rękę i jak zawszę chciała zostawić pacjęta na obserwację, lecz Keti powiedziała, że ma mecz. Pielęgniarka kłuciła się z dziewczyną dość długo, po czym się zgodziła i wypuściła ją, ale pod warunkiem, że po meczu przyjdzie na kątrolę ręki. Hermiona popatrzyła na zegarek zaraz po przekroczeniu progu skrzydła szpitalnego. I krzyknęła, było trzy minuty do rozpoczęcia meczu,a oni sterczeli przy szpitalu. Od razu rzucili się biegiem w stronę boiska. Nie było czasu iść po miotłę, więc Keti tylko krzyknęlla ,, Accio błyskawica'' i po chwili już biegła z miotłą w ręku. Dobiegli do wejścia na stadion, gdy usłyszeli głos Lee Jordana: PROSZĘ PAŃSTWA, DRÓŻYNA GRYFFINDORU NIE JEST W KOMPLECIE. KETI OTSON MUSI POJAWIĆ SIĘ W CIĄGU DWÓCH MINUT, BY RAVENCLAW NIE WYGRAŁ WALKOWEREM. Dróżyna była strasznie zła o nieobecność Keti, ale gdy dziewczyna tylko wpadła na boisko, od razu znalazła się w centrum uwagi i Angelina rozkazała się jej jak najszybciej przebrać.
-PROSZĘ PAŃSTWA, KETI OTSON Z NUMEREM 1 Z GRYFFINDORU, POJAWIŁA SIĘ NA BOISKU. MECZ ROZPOCZNIE SIĘ GDY ZAWODNICZKA TYLKO SIĘ PRZEBIERZE.-powiedział Lee ,a stadion po prostu oszalał
Keti wpadła do szatni i od razu złapała za swój struj. Potrzebowała 30 sekund na przebranie się. Stanęła przed drzwiami ,powiedziała sobie dam radę i wyszła prosto na boisko. Wchodząc z miotłą w lewej ręce, prawą podniosła do góry z zaciśniętą pięścią. Oczami ,,wędrowała'' po trybunach szukając przyjaciół. Na twarzy zagościł uśmiech. Była szczęśliwa. Quidditch to jedyna rzecz, którą kochała robić, mogła się wtedy odciągnąć od wszystkiego.
Doszła do dróżyny, która stała na środku boiska. Uścisnęła dłoń z Cho. Wszyscy wznieśli się w powietrze. Sędzia wypuścił znicz, potem tłuczki i na końcu kafla.
-I ZACZĘŁO SIĘ, KAFEL W GÓRZE.-krzyknął Lee
***
Dróżyna Gryffindoru wygrywała 50:30, a znicza nigdzie nie było. Keti często patrzyła na Cho, by sprawdzić czy ona go nie zobaczyła. Dwa razy leciał prosto w nią tłuczek, ale na szczęście bliźniacy przypomnieli sobie po co są na boisku. Keti zobaczyła Harrego, który pokazuje jej by się popatrzyła w górę. Popatrzyła w niebo i zobaczyła małą złotą piłeczkę ze skrzydełkami. Keti ruszła do góry, Cho widząc to zaczęła ją gonić. Krukonka nie miała szans z Keti, ponieważ posiadała Kometę, a gryfonka miała błyskwicę. Keti popędziła w stronę znicza. Mała piłeczka leciała teraz jakieś dwa metry nad ziemią, a Keti za nią. Teraz znicz leciał do góry prostopadle w niebo. Keti podciągnęła miotłe i wystawiła rękę by złapać znicz. Lewą rękę trzymała na drążku, a prawa była podniesiona i przygotowana do złapania znicza. Znicz znowu leciał w dół z taką prędkością. Keti rzecz jasna za nim. Każdy na trybunach myślał że się rozbiję o ziemię, ale ona wyprostowała miotłę w ostatnim momencie. Leciała równolegle do ziemi, już była tak bliska zwycięstwa. Nie mogła dosięgnać znicza, nawet gdy wyciągnęła rękę. Stanęła na drążku miotły, wyprostowała się. Teraz już nie siedziała na miotle tylko stała. Cały stadion wstrzymał oddech. Keti wysunęła się jak najbardziej mogła i dosięgnęła jej w końcu, ale przechyliła się za bardzo i spadła z miotły.
-ZAWODNIK Z NUMEREM 1 Z GRYFFINDORU SPADŁ Z MIOTŁY. TAK JEST TO KETI OTSON CZYLI SZUKAJĄCY, ALE CZY KETI ZŁAPAŁA ZNICZ?-powiedział Lee
Keti leżąc, poniosła rękę, a w skórzanej rękawicy było widać złotą, uskrzydloną piłeczkę. Stadion oszalał.
-TAK PROSZĘ PAŃSTWA GRYFFINDOR WYGRYWA. KETI OTSON ZŁAPAŁA ZNICZ. KONIEC MECZU.-krzyknął Lee
Teraz Keti opuściła rękę i leżała na ziemi. Nie chciało jej się wstawać. Trybuny ,,wylały'' się na boisko. Jako piersi dotarli do dziewczyny członkowie dróżyny ,potem Harry, Ron i Hermiona, a puźniej już wszyscy. Harry był jak zawszę zmartwiony, czy jej nic nie jest. Keti bez problemu wstała i uniosła obie ręce w górę na znak zwycięstwa, w prawej dalej był znicz.
***
W pokoju wspólnym było przyjęcie na cześć Keti. Ona niestety musiała iść do pani Pomfrey, zaraz po meczu na kontrolę. Więc zaraz po przebraniu się poszła do Harrego.
-Spotkamy się na kolacji.-powiedziała do Harrego.
-Może, pujdę z tobą?-zapytał
-Nie , dziękuje, poradzę sobie.-uśmiechnęła się i wyszła.
Znów szła korytarzami do skrzydła szpitalnego. Z ręką  było wszystko w pożądku, więc pielęgniarka puściła ją bez problemu. Było 10 minut do kolacji, więc Keti skierowała się do Wielkiej Sali. Wszyscy schodzili się już na posiłek. Ona umówiła się z Harrym przed drzwiami do Wielkij Sali, więc stanęła bokiem do drzwi. Ktoś zakrył jej oczy dłońmi, była pewna, że to Harry. Odwruciła się i wcale nie zobaczyła Wybrańca, lecz Malfoya. Zrobiła parę kroków w tył. Była zakłopotana, nie wiedziała co zrobić, albo powiedzieć, była po prostu zdziwiona.
-Co chciałeś? Nie mam ze sobą różdżki.-powiedziała w końcu
-Nie, chciałem tylko przeprosić.-powiedział blądyn
-Nie mydl mi oczu, Malfoy
-Wiem, że straciłem twoje zaufanie i bardzo tego żałuje.
-Nigdy nie miałeś mojego zaufania.-mówiła.-I nie będziesz miał. Zawsze byłeś, jesteś, i będziesz moim wrogiem to się nigdy nie zmieni.
              Odeszła w stronę stołu Gryffiindoru. Usiadła tyłem do śllizgonów. Jadła tosty z dżemem, gdy zjawili się jej przyjaciele.
***
              Draco poczuł się beznadziejnie, gdy gryfonka powiedziała, że niegdy nie będzie miał jej zaufania. Po odejściu dziewczyny, on również poszedł do Blaisa.
-I co?-zapytał jego przyjaciel.
-I gówno.-odpowiedział
-Znowu ci nie wyszło? Wiesz może daj sobie już spokój z tą szlamą.
-Zamknij się.-powiedział Draco.-Ja ją kocham i wykonam zadanie.
~~~~~~~~~~~~~
Chciabym was strasznie ale to strasznie przeprosić za tą mega długą przerwę, ale moja wena zrobiła sobie wakacje. Mam nadzieję że następny rozdział pojawi się o wiele szybciej i nie znienawidzicie mnie za tą przerwę. Jak obiecałam ostatnio każdy rozdział ma dedykację, więc dzisiejsza dedykacja: dla mojej przyjaciółki Beaty za to że często daje mi odpisywać zadania w szkole :-) zachęcam jeszcze do komentowania
Keti