czwartek, 13 listopada 2014

37. Tajemnicze spotkanie.

          ...Paula. Ale jak to możliwe, że on tutaj jest? Co się stało, przecież on mieszka w Madrycie, nie tu, w Londynie. Przecież nie mógł się przeprowadzić w całkiem inne miejsce, do innego państwa i trafić akurat na moja szkołę. To nie jest możliwe, zresztą nie wiedział, że mieszkam w Londynie i nie wiedział do jakiej szkoły chodzę. 
          Nasze oczy się spotykają, ale szybko odwracam wzrok i ruszam pędem do klasy. Potrącam kolejnych ludzi, byle znaleźć się jak najdalej tamtego gabinetu i chłopaka który w nim stał. Przez kilka metrów mnie gonił, ale biorąc pod uwagę moja znajomość szkoły, nie miał najmniejszych szans. Przebiegłam dwoma korytarzami, weszłam do łazienki, wyszłam drugimi drzwiami o których wiem tylko ja, znów pokonałam korytarz i wpadłam na schody na dach. Przebiegłam po nich szybko i znalazłam się na świeżym powietrzu. Dopiero tam mogłam się zatrzymać i przemyśleć to co stało się jakąś minutę temu.
           Po 45 minutach usłyszałam dzwonek na przerwę, więc zeszłam z mojego dachu. O tym, że czasami tam przebywam wie tylko woźny. Po tym jak podeszłam do następnej klasy dorwała mnie Katerina moja najlepsza przyjaciółka na całym bożym świecie.
-Gdzieś ty się do cholery podziewała?!- krzyk Kate jest naprawdę przerażający.
-Spokojnie, byłam na dachu.
-To wiem, ale dlaczego?
-Musiałam po prostu przemyśleć pewną rzecz.
-Jestem zła o to, że mi nic nie powiedziałaś, ale masz nauczkę. do naszej klasy przyszedł nowy koleś. Nieziemsko przystojny, ma na imię chyba.... Paul Cooper czy jakoś tak.- spiorunowałam ją wzrokiem, co zdziwiło Kate.
-Nie obchodzi mnie to!- powiedziałam podwyższonym głosem.
-Dlaczego się tak wściekasz? Znasz go?- przewidywalna Katerina Petrova domyśliła się powodu mojej złości, jednak postanowiłam nie odkrywać moich tajemnic tak łatwo.
-Nie, dlaczego? Przecież on jest z Madrytu, a ja z Londynu.
-No w sumie... ej stop, niby skąd wiesz, że on jest z Madrytu? Musisz go znać.
          Od odpowiedzi uchronił mnie dzwonek na lekcję. Ale Kate posłała mi spojrzenie typu ,,Ta rozmowa nie jest jeszcze skończona". Teraz zostało mi tylko zmierzenie się z tajemniczym Paulem Cooperem

          Siedzę na lekcjach, cała znudzona i zastanawiam się, co ja tutaj robię? Jest dokładnie tak jak w dzieciństwie. Pamiętam tą sytuację bardzo wyraźnie. Jestem w klasie, mam może jakieś 7 lat. Nauczyciel zadaje jakieś pytanie. Wszyscy podnoszą ręce w górę, zgłaszają się do odpowiedzi znając ją. Tylko biedna mała dziewczynka o blond włosach związanych w kucyka, opiera się na ręce, załamana. Tą dziewczynką byłam ja. Byłam i jestem. Zmienił mi się chyba tylko kolor włosów i fryzura.


          Spoglądam w prawo i widzę niebieskie oczy. Oczy Paula, które się we mnie wpatrują od początku lekcji. Dopiero nazwisko Paula i moje wypowiedziane z ust nauczyciela odwraca naszą uwagę od siebie.
-bla bla bla. Jeśli pan Cooper chce się umówić z panną Otson to proszę załatwić to po lekcji.- wypalił nauczyciel, a ja czuję jak policzki mi różowieją.
-Przepraszam.- odzywa się Paul, a ja już płonę.

           Jak dobrze, że już mogę iść do domu. Po 6 godzinach w szkolę mogę na reszcie wrócić do domu i z czystym sumieniem usiąść przed komputerem i gadać z Kate na skypie do samego wieczora. Jednak gdy przekraczam drzwi szkoły, słyszę swoje imię. Woła mnie Paul i biegnie w moją stronę. Nie ma się co dziwić, że musi biec, jeśli wyparowałam ze szkoły jak z bicza strzelił. Jednak wiem, że nie mogę z nim rozmawiać, więc szybko podbiegam do swojego samochodu, wsiadam i odjeżdżam. Widzę w lusterku wstecznym jak stoi na miejscu, które przed chwilą zwolniłam.
         
           Wpada do mnie Kate na nockę. Jest około dwudziestej, gdy siedzimy w koszulkach i majtkach na łóżku, a panna Katerina zaczyna swoje przesłuchanie.
-Więc zacznijmy od tego dlaczego się wkurzyłaś gdy wspomniałam o Paulu.
           W odpowiedzi dostała poduszką w głowę. Oczywiście mi oddała i tak zaczęła się wojna na poduszki. Zaczęłyśmy skakać i bić się poduszkami aż wszędzie walały się pióra, gdy nagle zabrzmiał dzwonek, a że nie było nikogo innego w domu, więc pobiegłam otworzyć drzwi. Otworzyłam je, a za nimi stał nie kto inny jak Paul. Przeklęłam samą siebie w duchu, że jestem tylko w koszulce i majtkach, zastanowię się następnym razem jak wybiegnę w takim stroju z pokoju. Paul zmierzył mnie swoim wzrokiem i uśmiechnął się. Ja zareagowałam, tak jak tylko można było, czyli...

~~~~~~~~~~~~
Jeśli rozdział się spodobał to proszę o komentarz :)
Ka$ka

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny rozdział ^^ ale nasuwa mi sie tylko jedno pytanie :3 Keti była w stringach czy normalnych majtkach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no oczywiście, że w normalnych :p nie widać na załączonym obrazku? :D

      Usuń
    2. sądziłam że to spodenki :C okay zwracam honor ale i tak powinnaś napisać że była w czerwonych stringach i pamiętaj o tym na przyszłość xD

      Usuń
    3. Dobrze Olguś przysięgam, że będę pamiętać xD

      Usuń