Cześć, część, siema. Jestem z kolejnym rozdziałem, trochę krótki, wybaczcie. Mam nadzieję, że jeszcze tu zaglądacie i interesuje was to co piszę. Rozdział bojowy, bo mój humor tez jest bojowy. Jak ja nie nawiedzę szkoły, czy tylko ja? Chyba padnę, przez nią albo zginę. Dobra nie przedłużam moimi problemami, miłego czytania i do napisania :)
keti
~~~~~~~~~~~~
Muzyka
Poszłam z Draco. Wybiegliśmy z zamku i skierowaliśmy się do Zakazanego Lasu. Nie miałam pojęcia po co, ale musiałam mu zaufać, powiedział że zaprowadzi mnie do Dumbleodra.
-Musimy się teleportować, po to idziemy do lasu.-znów zapomniałam o jego umiejętności czytania w myślach.
Nagle Draco chwycił mnie za rękę i teleportowaliśmy się. Otworzyłam oczy dopiero jak dotknęłam nogami podłoża. Nie bałam się teleportowania, ale wolałam się sama teleportować. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam, że jesteśmy w Ministerstwie Magii, pustym Ministerstwie.
-Gdzie Dumbledore?-zapytałam Dracona.
-Zaraz przyjdzie.-odpowiedział.
Drzwi się otworzyły i byłam pewna, że za chwilę przejdzie przez nie Dumbledore, ale tak się nie stało, zamiast niego do pomieszczenia weszli: Belatrix, Lucjusz Malfoy, 3 śmierciożerców których nie znałam i sam Lord Voldemort. Wyciągnęłam różdżkę.
-Wspaniale się spisałeś Draco.-powiedział lodowatym tonem Voldemort.
-To ty?-zapytałam obracając się do Malfoya.-Ty dupku! Crucio!-rzuciłam zaklęcie, jednak młody Malfoy zdążył rzucić zaklęcie tarczy.
-Musisz tego naprawdę chcieć.-powiedziała Belatrix
-Nie odzywaj się do mnie, morderco!-krzyknęłam.
-Jak śmiesz obrażać moją rodzinę?-zapytał Lucjusz Malfoy.
-Jak śmiesz pozbawiać życia niewinnych ludzi?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Niewinnych? Chodzi ci o mugoli? Mugole nie powinni istnieć, przy nas są jak robaki, pasożyty.
-To ty jesteś pasożytem. Ty i cała twoja rodzina morderców!
-Jak śmiesz?! Avada Kedavra!-krzyknął.
-Protego!-w porę zdążyłam rzucić zaklęcie.
-Cisza!-zagrzmiał głos Voldemorta.-Nie przyszliśmy tu by się kłócić.
-Wiem po co przyszliście .-odparłam- Chcecie mnie zabić, a ty chcesz odzyskać różdżkę. Więc ułatwię wam zadanie.-rzuciłam różdżkę Voldemortowi, on kompletni zdezorientowany odrzucił różdżkę która trzymał i pochwycił moją. -Proszę, a teraz możesz mnie zabić, bez walki.-rozłożyłam ręce, gotowa przyjąć zaklęcie.
-Dlaczego nie chcesz walczyć? Boisz się że przegrasz?
-Nie, tego się nie boję. Nie chcę walczyć, bo obydwie strony poniosą straty, tak jest łatwiej. Tak zginie tylko jedna osoba, ja.
-Bzdury, ty po prostu się mnie boisz. -zaśmiał się Voldemort.
-Czy oddanie różdżki i stanienie z tobą oko w oko nie jest wystarczającym dowodem mojej odwagi?-zapytałam.
-Pewnie masz gdzieś ukrytą drugą różdżkę.
-Nie, nie ma, ale ma nas.-powiedział to ktoś kogo wcześniej nie było na sali. Obróciłam się za siebie i zobaczyłam kto tam stoi. Ludzie którzy przyszli mi na pomoc to: Syriusz, Tonks, Szalonooki, Lupin, Molly i Artur Weasley, Harry, Hermiona, Ron, bliźniaki, Kingsley i Dumbleor wchodzili do sali drzwiami które były za mną. Dwoma słowy przybył Zakon Feniksa.
Harry do mnie podszedł i włożył jakąś różdżkę za pasek moich spodenek tak że nikt nie widział.
-Keti się ciebie nie boi. Oddała różdżkę, bez walki, bo chciała żebyś zostawił mnie. Chciała zginąć za przyjaźń, za miłość. Ty tego nigdy nie zrozumiesz.-powiedział Harry.
-Ach... jest i chłopiec który przeżył. Przyszedłeś umrzeć?-zapytał czarnoksiężnik.
-Nie. Przyszedłem uratować Keti i pokonać ciebie.-wszyscy śmierciorzercy się zaśmiali.
-Czy ty na prawdę sądzisz że możesz mnie pokonać? sądzisz że twoja moc jest większa od mojej? Że w wieku 15 lat możesz pokonać największego czarodzieja tych czasów?
-Nie jesteś największym czarodziejem czasów!-krzyknęłam.- Jest nim Dumbledre, a ty nie dorastasz mu nawet do pięt. Jesteś nikim.
-Oto cała Keti...szczera do bólu.
-Wolę szczerość niż kłamstwo.-odparłam.
-Ale jak się jest zbyt szczerym, to można za to oberwać.
-Przecież i tak chcesz mnie zabić. Prędzej czy później to zrobisz.
-Więc po co czekać?-zapytał.
Zdałam sobie sprawę o czym on mówi, chce mnie zabić. Teraz. Spojrzałam na Harrego. Był taki piękny, taki przystojny. Tak bardzo go kochałam. Nie mogliśmy znieść chwili bez siebie. Cóż, teraz będziemy musieli się nauczyć, ponieważ odejdę na zawsze. Już nigdy go nie zobaczę, bo ... umrę. Już nigdy nie zobaczę Hogwartu, nigdy nie przejdę się tamtymi korytarzami, nigdy już nie zdenerwuję Snapa, czy McGonnagal, nigdy nie będę odbębniać szlabanu, już nigdy nie zobaczę dormitorium, Wielkiej Sali, lochów, mojej plaży, Zakazanego Lasu, jeziora, Pokoju Życzeń, gabinetu dyrektora..... Już nie długo pozostanie po mnie tylko wspomnienie. Miałam tyle marzeń, tyle celów. Marzyłam by poślubić Harrego, by grać zawodowo w Quidditcha, by mieszkać w Hiszpanii, by zwiedzić cały świat. Będzie mi brakować wszystkich przyjaciół i wrogów, wszystkich tych co znałam i tych co miało mi być dane poznać, będzie mi brakować wszystkiego. Moje przemyślenia trawy zaledwie kilka sekund. Padło zaklęcie:
-Avada Kedavra!
Teraz wszytko potoczyło się bardzo szybko. Ja pogodziłam się już że stracę życie, Zakon Feniksa odparł atak. Zaraz po rzuceniu zaklęcia przede mnie wskoczył Syriusz i przyjął je na siebie. Upadł bez życia. Harry walczył teraz z Lucjuszem Malfoyem więc tego nie zauważył. Ja upadłam na kolana koło Syriusza, płacząc. Klęczałam tak kilka minut, po czym się otrząsnęłam, i stwierdziłam że nie ma co opłakiwać Syriusza, tylko trzeba go pomścić. Wstałam gotowa zabijać. Wyciągnęłam różdżkę zza paska spodenek, którą włożył mi ta dyskretnie Harry. Wyważyłam różdżkę w dłoni. Nie była idealna, ale zła też nie była. Obejrzałam się, najbliżej mnie walczyła Hermiona z jakimś śmierciorzercą i chyba przegrywała, więc szybko do niej dołączyłam, i już po kilku sekundach nasz przeciwnik leżał na podłodze. Znów się obejrzałam, szukałam tego jednego czarodzieja: Voldemorta. Walczył z nim Dumbleodre. Dołączyłam do Harrego, by razem stawić czoło Lucjuszowi. Malfoy jak to Malfoy użył wobec nas jakiegoś odpychającego zaklęcia, znalazł syna i teleportował się.
-TCHÓRZ!!!!-krzyknęłam za nim.
Nagle ucichły odgłosy walki. Ja zupełnie wściekła, szłam do Voldemorta spokojnym krokiem, z różdżką wycelowaną w jego serce, o ile je miał. Na twarzy miałam wymalowany wyraz mordu. W oczach strzelał ogień, a w sercu żal za stratę przyjaciela.
-To ty!-powiedziałam do niego.-Ty zabiłeś bliską mi osobę! Nie daruję ci tego nigdy! Pomszczę Syriusza, jeśli nie teraz to już nie długo! Nie spocznę, dopóki tego nie zrobię! Zacznę od razu! Expellarmus!
-Czy ty na prawdę jesteś taka głupia?-zapytał Voldemort, gdy byłam już przy nim.- Czy na prawdę uważasz, że kiedykolwiek, ktokolwiek mnie zniszczy?
-Ja cię zniszczę, obiecuję ci to! Nie pozwolę zabijać moich przyjaciół! Syriusz zginął, ratować mnie, nigdy tego nie zrozumiesz, bo przecież ty nigdy nikogo nie kochałeś i ciebie nikt nigdy nie kochał.-to był cios poniżej pasa dla Voldemorta
Właśnie wtedy do Ministerstwa przybył Knot i fotoreporterzy, kilku z nich zdążyło zrobić zdjęcie Voldemortowi. On tylko na mnie spojrzał, a z jego miny wyczytałam coś w stylu: ,,jeszcze się zobaczymy". Na pewno. Jakiś śmierciorzerca który się ocknął rzucił jeszcze na mnie jakieś dziwne zaklęcie, po którym urwał mi się film. Nic więcej nie pamiętam. Może to dobrze, a może całkiem beznadziejnie.
keti
~~~~~~~~~~~~
Muzyka
Poszłam z Draco. Wybiegliśmy z zamku i skierowaliśmy się do Zakazanego Lasu. Nie miałam pojęcia po co, ale musiałam mu zaufać, powiedział że zaprowadzi mnie do Dumbleodra.
-Musimy się teleportować, po to idziemy do lasu.-znów zapomniałam o jego umiejętności czytania w myślach.
Nagle Draco chwycił mnie za rękę i teleportowaliśmy się. Otworzyłam oczy dopiero jak dotknęłam nogami podłoża. Nie bałam się teleportowania, ale wolałam się sama teleportować. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam, że jesteśmy w Ministerstwie Magii, pustym Ministerstwie.
-Gdzie Dumbledore?-zapytałam Dracona.
-Zaraz przyjdzie.-odpowiedział.
Drzwi się otworzyły i byłam pewna, że za chwilę przejdzie przez nie Dumbledore, ale tak się nie stało, zamiast niego do pomieszczenia weszli: Belatrix, Lucjusz Malfoy, 3 śmierciożerców których nie znałam i sam Lord Voldemort. Wyciągnęłam różdżkę.
-Wspaniale się spisałeś Draco.-powiedział lodowatym tonem Voldemort.
-To ty?-zapytałam obracając się do Malfoya.-Ty dupku! Crucio!-rzuciłam zaklęcie, jednak młody Malfoy zdążył rzucić zaklęcie tarczy.
-Musisz tego naprawdę chcieć.-powiedziała Belatrix
-Nie odzywaj się do mnie, morderco!-krzyknęłam.
-Jak śmiesz obrażać moją rodzinę?-zapytał Lucjusz Malfoy.
-Jak śmiesz pozbawiać życia niewinnych ludzi?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Niewinnych? Chodzi ci o mugoli? Mugole nie powinni istnieć, przy nas są jak robaki, pasożyty.
-To ty jesteś pasożytem. Ty i cała twoja rodzina morderców!
-Jak śmiesz?! Avada Kedavra!-krzyknął.
-Protego!-w porę zdążyłam rzucić zaklęcie.
-Cisza!-zagrzmiał głos Voldemorta.-Nie przyszliśmy tu by się kłócić.
-Wiem po co przyszliście .-odparłam- Chcecie mnie zabić, a ty chcesz odzyskać różdżkę. Więc ułatwię wam zadanie.-rzuciłam różdżkę Voldemortowi, on kompletni zdezorientowany odrzucił różdżkę która trzymał i pochwycił moją. -Proszę, a teraz możesz mnie zabić, bez walki.-rozłożyłam ręce, gotowa przyjąć zaklęcie.
-Dlaczego nie chcesz walczyć? Boisz się że przegrasz?
-Nie, tego się nie boję. Nie chcę walczyć, bo obydwie strony poniosą straty, tak jest łatwiej. Tak zginie tylko jedna osoba, ja.
-Bzdury, ty po prostu się mnie boisz. -zaśmiał się Voldemort.
-Czy oddanie różdżki i stanienie z tobą oko w oko nie jest wystarczającym dowodem mojej odwagi?-zapytałam.
-Pewnie masz gdzieś ukrytą drugą różdżkę.
-Nie, nie ma, ale ma nas.-powiedział to ktoś kogo wcześniej nie było na sali. Obróciłam się za siebie i zobaczyłam kto tam stoi. Ludzie którzy przyszli mi na pomoc to: Syriusz, Tonks, Szalonooki, Lupin, Molly i Artur Weasley, Harry, Hermiona, Ron, bliźniaki, Kingsley i Dumbleor wchodzili do sali drzwiami które były za mną. Dwoma słowy przybył Zakon Feniksa.
Harry do mnie podszedł i włożył jakąś różdżkę za pasek moich spodenek tak że nikt nie widział.
-Keti się ciebie nie boi. Oddała różdżkę, bez walki, bo chciała żebyś zostawił mnie. Chciała zginąć za przyjaźń, za miłość. Ty tego nigdy nie zrozumiesz.-powiedział Harry.
-Ach... jest i chłopiec który przeżył. Przyszedłeś umrzeć?-zapytał czarnoksiężnik.
-Nie. Przyszedłem uratować Keti i pokonać ciebie.-wszyscy śmierciorzercy się zaśmiali.
-Czy ty na prawdę sądzisz że możesz mnie pokonać? sądzisz że twoja moc jest większa od mojej? Że w wieku 15 lat możesz pokonać największego czarodzieja tych czasów?
-Nie jesteś największym czarodziejem czasów!-krzyknęłam.- Jest nim Dumbledre, a ty nie dorastasz mu nawet do pięt. Jesteś nikim.
-Oto cała Keti...szczera do bólu.
-Wolę szczerość niż kłamstwo.-odparłam.
-Ale jak się jest zbyt szczerym, to można za to oberwać.
-Przecież i tak chcesz mnie zabić. Prędzej czy później to zrobisz.
-Więc po co czekać?-zapytał.
Zdałam sobie sprawę o czym on mówi, chce mnie zabić. Teraz. Spojrzałam na Harrego. Był taki piękny, taki przystojny. Tak bardzo go kochałam. Nie mogliśmy znieść chwili bez siebie. Cóż, teraz będziemy musieli się nauczyć, ponieważ odejdę na zawsze. Już nigdy go nie zobaczę, bo ... umrę. Już nigdy nie zobaczę Hogwartu, nigdy nie przejdę się tamtymi korytarzami, nigdy już nie zdenerwuję Snapa, czy McGonnagal, nigdy nie będę odbębniać szlabanu, już nigdy nie zobaczę dormitorium, Wielkiej Sali, lochów, mojej plaży, Zakazanego Lasu, jeziora, Pokoju Życzeń, gabinetu dyrektora..... Już nie długo pozostanie po mnie tylko wspomnienie. Miałam tyle marzeń, tyle celów. Marzyłam by poślubić Harrego, by grać zawodowo w Quidditcha, by mieszkać w Hiszpanii, by zwiedzić cały świat. Będzie mi brakować wszystkich przyjaciół i wrogów, wszystkich tych co znałam i tych co miało mi być dane poznać, będzie mi brakować wszystkiego. Moje przemyślenia trawy zaledwie kilka sekund. Padło zaklęcie:
-Avada Kedavra!
Teraz wszytko potoczyło się bardzo szybko. Ja pogodziłam się już że stracę życie, Zakon Feniksa odparł atak. Zaraz po rzuceniu zaklęcia przede mnie wskoczył Syriusz i przyjął je na siebie. Upadł bez życia. Harry walczył teraz z Lucjuszem Malfoyem więc tego nie zauważył. Ja upadłam na kolana koło Syriusza, płacząc. Klęczałam tak kilka minut, po czym się otrząsnęłam, i stwierdziłam że nie ma co opłakiwać Syriusza, tylko trzeba go pomścić. Wstałam gotowa zabijać. Wyciągnęłam różdżkę zza paska spodenek, którą włożył mi ta dyskretnie Harry. Wyważyłam różdżkę w dłoni. Nie była idealna, ale zła też nie była. Obejrzałam się, najbliżej mnie walczyła Hermiona z jakimś śmierciorzercą i chyba przegrywała, więc szybko do niej dołączyłam, i już po kilku sekundach nasz przeciwnik leżał na podłodze. Znów się obejrzałam, szukałam tego jednego czarodzieja: Voldemorta. Walczył z nim Dumbleodre. Dołączyłam do Harrego, by razem stawić czoło Lucjuszowi. Malfoy jak to Malfoy użył wobec nas jakiegoś odpychającego zaklęcia, znalazł syna i teleportował się.
-TCHÓRZ!!!!-krzyknęłam za nim.
Nagle ucichły odgłosy walki. Ja zupełnie wściekła, szłam do Voldemorta spokojnym krokiem, z różdżką wycelowaną w jego serce, o ile je miał. Na twarzy miałam wymalowany wyraz mordu. W oczach strzelał ogień, a w sercu żal za stratę przyjaciela.
-To ty!-powiedziałam do niego.-Ty zabiłeś bliską mi osobę! Nie daruję ci tego nigdy! Pomszczę Syriusza, jeśli nie teraz to już nie długo! Nie spocznę, dopóki tego nie zrobię! Zacznę od razu! Expellarmus!
-Czy ty na prawdę jesteś taka głupia?-zapytał Voldemort, gdy byłam już przy nim.- Czy na prawdę uważasz, że kiedykolwiek, ktokolwiek mnie zniszczy?
-Ja cię zniszczę, obiecuję ci to! Nie pozwolę zabijać moich przyjaciół! Syriusz zginął, ratować mnie, nigdy tego nie zrozumiesz, bo przecież ty nigdy nikogo nie kochałeś i ciebie nikt nigdy nie kochał.-to był cios poniżej pasa dla Voldemorta
Właśnie wtedy do Ministerstwa przybył Knot i fotoreporterzy, kilku z nich zdążyło zrobić zdjęcie Voldemortowi. On tylko na mnie spojrzał, a z jego miny wyczytałam coś w stylu: ,,jeszcze się zobaczymy". Na pewno. Jakiś śmierciorzerca który się ocknął rzucił jeszcze na mnie jakieś dziwne zaklęcie, po którym urwał mi się film. Nic więcej nie pamiętam. Może to dobrze, a może całkiem beznadziejnie.

